Krótko o Idź przodem, bracie (2024, reż. Maciej Pieprzyca) i jednej ciekawej scenie z serialu

In Seriale

O niedawnym serialowym akcyjniaku w reżyserii Macieja Pieprzycy napisano już sporo. Jego fenomen i popularność już w pierwszych dniach od premiery na Netflixie rozciągnęły się daleko poza rodzime granice. Pomimo kilku zarzutów odnośnie wiarygodności fabuły i sposobu rozwoju wątków niektórych postaci, ogółem produkcja cieszy się świetnymi ocenami od krytyków i pozytywną opinią publiczności.

Wśród wszystkich panuje raczej konsensus, iż jej największym atutem są – z rzadka budzące zachwyty w polskim kinie – sceny akcji. Ich pomysłowość i inscenizacja faktycznie zdają się być największym wyróżnikiem Idź przodem, bracie. Choć z pewnością nie są one wyłączną atrakcją i przyczyną sukcesu serialu, analiza fragmentu jednej z jego najbardziej pamiętnych scen pozwoli pokazać jak świadomie, efektywnie twórcy manipulują tu zakresem poinformowania odbiorców, dźwiękiem oraz tempem opowiadania dla wygenerowania emocji u widowni.


Fenomenalna akcja = fenomen serialu?


Produkcja opowiada historię byłego policjanta, Oskara Gwiazdy (Piotr Witkowski), który po wyrzuceniu z pracy i samobójczej śmierci ojca próbuje uporządkować na nowo własne życie, pomagając przy okazji swoim najbliższym. To właśnie scenariusz Idź przodem, bracie budzi najwięcej kontrowersji, jednak koniec końców to właśnie on zdaje się być jednym z głównych źródeł popularności serialu. Uwagę zwracają tu przede wszystkim niejednoznaczni, skomplikowani bohaterowie i ich wzajemne, niestabilne relacje (przyjacielskie, braterskie, ojcowsko-synowskie itd.). Wielu z nich – jak Oskar, jego szwagier Sylwek (Konrad Eleryk) czy gangster Damian Czorny (Marcin Kowalczyk) – jest wręcz obdarzona cechami bohaterów tragicznych, przeżywających liczne konflikty wewnętrzne czy prześladowanych przez fatum. Losy postaci nie układają się często po ich myśli, a doznawane przez nich straty są nierzadko nieodwracalne. Dzięki temu opowieść, pomimo pozytywnego zakończenia, jest odpowiednio gorzka, mroczna i przejmująca. Warto też jeszcze wspomnieć przynajmniej o fantastycznie kreujących wspomniane postacie aktorach, z których chyba najbardziej wybija się Marcin Kowalczyk jako Damian Czorny – czasami zdolny do chłodnego, beznamiętnego pozbawienia kogoś życia, innym razem dający upust emocjom i wrażliwości w momencie dojmującej straty.


(Uwaga! Dalsza część tekstu zawiera spoilery!)


Największą atrakcją serialu pozostają jednak nie konflikty rozgrywające się w duszach bohaterów, a podczas filmowych bijatyk i strzelanin. Opisując ich wyjątkowość warto nie zatrzymywać się na poziomie ogólników, a przyjrzeć się nieco dokładniej wykorzystanym w nich rozwiązaniom dźwiękowym, operatorskim itd. Za przykład może tu posłużyć, bodaj najefektowniejsza ze wszystkich, sekwencja w szpitalu – konkretnie zaś jej późny etap, podczas którego policjant z oddziału specjalnego (wspomniany Sylwek) konfrontuje się z zabójcą granym przez Kowalczyka.

fot.matriały prasowe


Cała sekwencja „szpitalna” ma kilka etapów i rozciąga się na blisko połowę trzeciego odcinka serialu. W pewnym momencie strzelanina przeistacza się w pościg policjantów, wśród których jest Sylwek, za próbującym wydostać się ze szpitala gangsterem. Koniec końców Sylwester i Damian trafiają do opuszczonej, remontowanej części placówki. Tam właśnie dzieje się coś bardzo ciekawego. W momencie przeszukiwania przez Sylwka budynku, akcja na chwilę traci tempo, ścieżka dźwiękowa – odgłosy, dialogi, podkręcająca napięcie muzyka ilustracyjna – niemal całkowicie cichną. Sekundę wcześniej Sylwek orientuje się, że w pomieszczeniu, za ścianą, prawdopodobnie znajduje się ścigany zabójca. Choć jeszcze sam o tym nie wie, ma rację – po drugiej stronie Damian mierzy na ślepo w jego kierunku. Po chwili już obaj, wciąż nie widząc się nawzajem, kierują broń w stronę przeciwnika. Sylwestrowi udaje się zmylić Damiana – rzuca hełm na drugi koniec pomieszczenia, co uruchamia wymianę ognia między bohaterami, gwałtownie przerywając chwilową ciszę.

fot.matriały prasowe


Ten przydługi opis pozwoli lepiej pojąć twórcze rozwiązania i siłę oddziaływania sceny. Po pierwsze, skutecznie zostaje tu wprowadzony efekt zaskoczenia. Kiedy na początku sceny wraz z Sylwkiem penetrujemy miejsce nadchodzącej konfrontacji bohaterów, jest ono puste. Za chwilę jednak, kiedy ten zaczyna z niepokojem przykładać ucho do jednej z mijanych przed momentem ścianek dzielących pomieszczenie, zostaje przed nami odsłonięta sylwetka czającego się po drugiej stronie Damiana. W następnym fragmencie sceny emocje są generowane nie przez obecny w pozostałej części sekwencji „szpitalnej” inscenizacyjny rozmach, nie przez natężenie sfery dźwiękowej (np. emocjonalną muzyką) czy dynamizm montażu. Zamiast tego napięcie osiąga tu apogeum podczas obserwowania dwóch mierzących do siebie przez ścianę mężczyzn – w momencie drastycznego spowolnienia akcji i niecierpliwego wyczekiwania na trudny do przewidzenia dalszy bieg wydarzeń. Wrażenia dodatkowo potęguje wspomniana cisza sceny, szczególnie zaś brak muzyki ilustracyjnej. Dzięki temu skłania się widza do bardziej uważnego śledzenia akcji w obrębie kadru, w tym subtelnych gestów i ruchów postaci, a także wyczula na dźwięki pochodzące ze świata przedstawionego – jak szum w słuchawkach Damiana czy uderzenie hełmu Sylwka o ziemię. Poza tym na intensywność wrażeń zmysłowych oraz emocje widowni wpływa też sam kontrast pomiędzy chwilowym całkowitym brakiem dźwięków a następującą zaraz potem głośną wymianą strzałów.

fot.matriały prasowe


Nie tylko pomysł


Sceny akcji to nie jedyny niesztampowy, godny omówienia aspekt serialu. Innym są choćby metody subiektywizacji narracji podczas ataków paniki Oskara lub dialogi, podczas których spojrzenie kamery zostaje niekiedy utożsamione ze wzrokiem słuchającego. Wszystkie inscenizacyjne i montażowe pomysły Idź przodem, bracie nie dałyby jednak tak spektakularnego efektu, gdyby nie wspólny wysiłek reżysera, aktorów i wszystkich pozostałych twórców zaangażowanych w powstanie produkcji – także tych, którzy nie są głównym przedmiotem zainteresowań mediów, nie są też dostrzegalni na ekranie. To dzięki nim dostaliśmy serial, który nie tylko dobrze się ogląda, ale też pozwala się ciekawie odkrywać i analizować z każdym kolejnym seansem.

Join Our Newsletter!

Love Daynight? We love to tell you about our new stuff. Subscribe to newsletter!

You may also read!

#wtonacjirecenzji.„Pingwin” – Gotham w wydaniu gangsterskim. Recenzja serialu na DVD

HBO Max stworzyło serial, który nie jest tylko kolejną cegiełką w rozbudowanym uniwersum Batmana. „Pingwin” to autonomiczna, brutalna opowieść

Read More...

#wtonacjirecenzji.„Śródziemie w cieniu legendy – Wojna Rohirrimów i trudny powrót do wielkości”

Historia staje się legendą! Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów przenosi nas 183 lata przed wydarzenia z kultowej trylogii Petera Jacksona.

Read More...

#wtonacjirozmowy. Ceremoniarz, ciemność i śląska mgła – rozmowa z Grzegorzem Brudnikiem

Kryminał noir ma się w Polsce coraz lepiej, a Grzegorz Brudnik właśnie dołożył do tej półki kolejną mocną pozycję.

Read More...

Leave a reply:

Your email address will not be published.

Mobile Sliding Menu