Losy nazistów po II wojnie światowej to temat rzadko poruszany nie tylko w kinie. Nie mówi się zbyt często o tym, a przecież po zakończeniu wojny więźniami obozów koncentracyjnych stali się Niemcy.
Sobieszczański zrobił film mocny, momentami brutalny, pełen mrocznych ujęć. Zarówno w barakach jak i w kopalni, w której pracują osadzeni panuje ciemność.
Głównym wątkiem jest tu trójkąt miłosny, ale uczucie za obozowymi murami nie ma w sobie nic z romantyzmu. Nieustannie poraża tło wydarzeń, czyli brutalne traktowanie więźniów przez polski personel obozu – relacje między głównymi bohaterami są więc spychane na dalszy plan. Reżyser nie daje nam zapomnieć, że miejscem akcji jest piekło. Głód, tortury, ciężka praca, epidemia tyfusu, brak leków – tego wszystkiego doświadczają osadzeni.
Z pewnością pojawią się głosy, że film jest dziełem antypolskim, stawiającym nas w złym świetle. Przedstawia jednak prawdziwe wydarzenia – wystarczy sięgnąć do tekstów źródłowych. Nie jest to lekkie weekendowe kino a mroczny, skłaniający do refleksji obraz.
Franek dołącza do komunistów, naiwnie licząc, że uda mu się oszukać system. Już pierwsze dni pracy w obozie odzierają go ze złudzeń. A z czasem przekonuje się, że aby ocalić swoją ukochaną, będzie musiał poświęcić wszystko…