#wtonacjirozmowy: Jacek Piekiełko: Nie chcę usprawiedliwiać głównego bohatera „Dobermana”

In Literatura, Wywiady

–  Nadopiekuńczy rodzice mogą wyrządzić o wiele więcej złego swojemu dziecku, niż im się wydaje. Oczywiście robią to nieświadomie i w tym tkwi problem. Myślę, że Doberman w jaskrawy sposób ilustruje tę zależność – mówi serwisowi wtonacjikultury.pl Jacek Piekiełko, autor powieści „Doberman”.

fot. Wydawnictwo Skarpa Warszawska

Kamil Piłaszewicz: „Doberman”. Tak brzmi tytuł powieści, dzięki której powstaje ta rozmowa. Oswoił się już pan z faktem, że i ta publikacja doczekała się już fizycznej formy?

Jacek Piekiełko: Tak, w zasadzie w momencie pojawienia się kolejnego pomysłu na nową powieść, myśli zaczynają krążyć wokół całkiem innego tematu. Jestem przywoływany do rzeczywistości w momencie promocji najnowszej książki.

Będąc po spisaniu lektury, dlaczego autor nie porwie się na pomysł adoptowania jakiegoś dobermana? (śmiech)

– Zdecydowanie bardziej wolę koty.

Dlaczego w ogóle powstał „Doberman”?

– Chciałem zmierzyć się z nowym gatunkiem true crime, a sam pomysł powstał w wydawnictwie Skarpa Warszawska. Iwona, miłośniczka thrillerów opartych na faktach zaproponowała właśnie historię Aleksandra Spiesiwcewa. Gdy zapoznałem się ze szczegółami tej sprawy, stwierdziłem, że mogę mocno podziałać nad psychologią postaci, by jak najlepiej oddać emocje. Właśnie takie powieści lubię.

To, że jest pan już znanym autorem mrocznych kryminałów, to wiemy nie od dziś. Natomiast, chciałoby się, by Jacek Piekiełko tak po prostu otworzył się i wyznał, z jakimi efektami, przeżyciami się zapoznał, spisując ten utwór?

– Na początku zastanawiałem się nawet, czy realizować literacko historię Spiesiwcewa – na tyle mocno mnie poruszyła. Kilkakrotnie przyśniły mi się sceny, nad którymi pracowałem w ciągu dnia. Jak więc może pan zauważyć, emocji było sporo. Teraz mam nadzieję, że czytelnicy również je poczują.

Jak wyglądał proces researchu na temat „Potwora z Nowokuźniecka”?

– Zapoznałem się z artykułami na temat Spiesiwcewa, które ukazały się w języku polskim. Nie było ich wiele, dlatego zacząłem przeglądać rosyjskie publikacje. Czytałem sporo książek, głównie reportaży o Rosji, artykuły i opracowania naukowe na temat bezdomnych dzieci w Rosji, ponieważ było to duże zjawisko w tym kraju. Musiałem zapoznać się również z opracowaniami na temat seryjnych, seksualnych morderców, a w tym pomogła mi książka Jarosława Stukana. Ponadto czerpałem inspiracje na temat rosyjskich szpitali psychiatrycznych – polecam film Wojciech Kasperskiego „Ikona”.

fot. fotozawodowiec

Ile razy musiał pan odchodzić od komputera w trakcie pisania, ponieważ tworzone sceny były zbyt drastyczne, dramaturgiczne?

– Trafił pan w sedno tym pytaniem. Jest tak, ponieważ naprawdę były takie momenty, gdy wstawałem od biurka i musiałem trochę się przespacerować, by ochłonąć z nadmiaru emocji. Zazwyczaj pomagało, ale z racji pracy nad powieścią musiałem w każdej wolnej chwili myśleć o fabule, o jej rozwoju, więc siłą rzeczy, wciąż pamiętałem o dramacie, który rozegrał się w latach 90.

Biorę do ręki „Dobermana”, przewracam i zerkając na tylną okładkę, spotykam się z takimi zdaniami: „W rzece Aba zostaje znaleziony kawałek dziecięcej czaszki. Po intensywnym przeszukaniu terenów wokół rzeki śledczy odnajdują rozczłonkowane ciała dziewczynek i chłopców w wieku od 9 do 14 lat”. Brzmi, jak idealna propozycja spędzenia wieczoru… (uśmiech)

– Raczej będzie to dosyć upiorny wieczór. Myślę, że lektura „Dobermana” w takich warunkach, w domowym zaciszu, gdy na zewnątrz panuje już mrok, tylko zyskuje. To nie jest lektura dla każdego.

To, że to nie jest pozycja dla wszystkich, to możemy się domyślać. Jednak odnoszę wrażenie, że „Dobermana” odłoży każdy, i to nie raz, tylko w różnym momencie. Ile prawdy kryje się w mej tezie?

– Oczywiście mam nadzieję, że czytelnik nie odłoży jej z nudów, lecz tylko po to, by nieco „odetchnąć”, wziąć głęboki oddech i wynurzyć się z dusznej atmosfery, jaką kreślę w powieści. Nie mam nic przeciwko takim przerwom, chociaż jak na razie dochodzą mnie głosy, że trudno oderwać się od książki. Bardzo mnie to cieszy.

Kuba Wojewódzki w swoim programie zapytał niegdyś Kamila Niżyńskiego, odtwórcę głównej roli w „Ślepnąc od świateł”, czy sądzi, że świat ukazany w produkcji jest bliski temu, jaki „otrzymujemy” w rzeczywistości. Mimo, że to pytanie mógłbym skierować do pana, to zapytam nieco przewrotnie: dlaczego nasz świat jest tak mroczny, dojmujący, przeszywający?

– Łatwiej spoglądać na świat bardzo skrajnie i opisywać go w ciemnych lub jasnych barwach, ale jak wiemy, nic nie jest czarno-białe. W tekstach kultury możemy podkreślić wydźwięk opisywanych wydarzeń właśnie poprzez używanie radykalnych środków wyrazu, stawianie spraw na dwóch biegunach. Żyję radośnie, cieszę się otaczającym światem, w którym jest wiele dobra. Może dlatego akurat w swoich powieściach sięgam po mrok. Lepiej tak niż odwrotnie.

fot. fotozawodowiec

Będąc po seansie „Ślepnąc od świateł” zastanawiałem się, kto może mi sprzedać „działkę”. Kiedy wychodzę na dwór po lekturze „Dobermana”, nie żebym miał jakieś „ale”… Jednak nie za bardzo ufam hodowcom tych psów… (śmiech)

– Nie jestem znawcą psów, ale wiem, że wszystko zależy od wychowania, bodźców, opieki i czasu jaki możemy poświęcić na tresurę. W przypadku dobermana należącego do Spiesiwcewa, trudno mówić o jakimkolwiek wychowaniu, wręcz przeciwnie. Pies był wykorzystywany do makabrycznych celów.  Miłośnicy tej rasy wcale nie powiedzą, że jest to niebezpieczny pies, wręcz przeciwnie. Podobnie mogę powiedzieć, że nie ufam staruszkom, które proszą o pomoc z wniesieniem zakupów. Wie pan co mam na myśli… (śmiech)

Podpuszczam pana celowo, bo mówię o jednym z pierwotnych lęków, jakim jest obawa przed zagrożeniem, które tu jest realne i pochodzi od zwierzęcia. Rzeczywiście jest tak, że kiedy uświadomimy sobie te lęki, to możemy w jakimś stopniu ograniczyć ich wpływ na nasze życie, podejmowane decyzje?

– Na pewno niektóre lęki możemy oswoić, przepracować w sobie. Zwłaszcza, gdy nasze strachy nazwiemy po imieniu.

Jeden z rozdziałów „Dobermana” nosi znamienity tytuł: „W tym szaleństwie jest metoda”. Odwołując się do poprzedniego pytania, dlaczego zamiast permanentnie cieszyć się życiem, stale w czasie swojego pobytu na Ziemi, musimy coś odkrywać, poznawać, nawet jeśli dotyczy to nas samych?

– Nie zestawiałbym tego w ten sposób. Odkrywanie, poznawanie ująłbym w pozytywnym kontekście. To elementy sprawiające, że nasze życie może być jeszcze ciekawsze, bardziej sensowne, gdy określimy cele do których będziemy dążyć. A to moim zdaniem wiąże się z radością z samego życia.

W ostatnim czasie byłem na seansie „Small world” i tam tytułowy bohater musiał zmierzyć się z myślą, czy aby przypadkiem nie stał się pedofilem. Wszystko dlatego, że próbował odkryć swoją naturę. Choć brzmi to brutalnie, to dlaczego nie zawsze powinno się ją odkrywać? A jeżeli już, to w czasie jakiegoś rodzaju zajęć terapeutycznych, a nie tak na przysłowiową „własną rękę w domowym zaciszu”?

– To bardzo skrajny przykład. Ma pan na myśli to, że ktoś odkrywa w sobie pierwiastek zła i niestety wciąż go pielęgnuje, w ukryciu przed światem?

Zmierzam do tego, że w „Dobermanie” otrzymujemy obraz postaci, która najpierw wychowywała się w patologicznej rodzinie. I później zamiast próbować uporać się z traumatycznymi wydarzeniami z dzieciństwa, ten bohater dąży do dalszego poznania i zrozumienia siebie. Dlaczego?

– Nie chcę w żaden sposób usprawiedliwiać głównego bohatera. To co zrobił, wychodzi poza wszelką skalę zrozumienia. Nie ulega jednak wątpliwości, że ten człowiek został skrzywdzony przez instytucje, własną rodzinę, co oczywiście nie tłumaczy jego zachowania i decyzji, które podjął. Nawet jeśli była to próba zrozumienia siebie. Wrzucam czytelnikowi tę historię, by mógł się zastanowić nad kwestiami, które pan poruszył. I pomimo faktu, że jestem autorem tej powieści, sam chciałbym znaleźć odpowiedzi na wiele pytaniach zawieszonych w fabule.

fot. fotozawodowiec

W thrillerze, o którym mówimy pojawia się również motyw przywiązania matki do syna. Jak wiemy jest to jedna z najmocniejszych relacji, jaką stworzyła natura. Jak autor skomentuje mą tezę, że „Doberman” edukuje, jak czasami toksyczna bywa ta relacja?

– Może „edukuje” to za duże słowo, ale na pewno pokazuje, jak pewne relacje nie powinny wyglądać, kiedy należało je uciąć, ale to wymaga odwagi z obu stron, a głównie zdrowo-rozsądkowego podejścia rodziców. Jak już wspomniał pan, Aleksandr wychowywał się w patologicznej rodzinie. Trudno było o dobre wzorce.

Myślę, że każdy z nas, nie tylko odbiorców literatury niejednokrotnie słyszał formułkę, że: „Matka jest w stanie zrobić wszystko dla swojego potomka”. Ta pozycja w pewien sposób „proponuje”, żeby zrozumieć ile fałszu znajduje się w tych słowach?

– Troska, która szkodzi – tak można to ująć. Nadopiekuńczy rodzice mogą wyrządzić o wiele więcej złego swojemu dziecku, niż im się wydaje. Oczywiście robią to nieświadomie i w tym tkwi problem. Myślę, że Doberman w jaskrawy sposób ilustruje tę zależność.

Skoro jesteśmy już przy mówieniu o rozumowaniu tego utworu, to czy nie powinniśmy przed i w trakcie lektury uświadamiać sobie, że jest to historia oparta na faktach?

– Świadomość, że ta historia wydarzyła się naprawdę, moim zdaniem tylko potęguje jej odbiór. Gdy uświadomimy sobie, że człowiek jest zdolny do tak makabrycznych czynów, nasze poczucie bezpieczeństwa w niektórych sytuacjach może zostać wystawione na wielką próbę.

Kończąc rozmowę, dodam, że o autorze „Dobermana” z całą pewnością nie można mówić jako o szablonowym twórcy!

– To ja dziękuję za interesującą rozmowę i nieszablonowe pytania!

Join Our Newsletter!

Love Daynight? We love to tell you about our new stuff. Subscribe to newsletter!

You may also read!

Walizki, czyli nowoczesne widowisko cyrkowe po raz pierwszy w Polsce!

Jakie doświadczenia życiowe nosisz w swojej walizce?Dokąd z nią pójdziesz?Co zabierzesz, a czego spróbujesz się pozbyć?Kogo spotkasz i jak

Read More...

Już 3 października jubileuszowa, 10. edycja Gali French Touch La Belle Vie!

French Touch La Belle Vie! - wielowymiarowy projekt mający na celu przybliżenie Polakom francuskiej kultury, kuchni, mody czy filozofii

Read More...

Leave a reply:

Your email address will not be published.

Mobile Sliding Menu