Co możemy wynieść z seansu nowego Kruka (reż. Rupert Sanders, 2024)?

In Kino, Recenzje

Rozczarowani filmem złośliwcy zapewne chętnie skwitowaliby powyższe zapytanie ripostą w stylu: „Frustrację, poczucie bezpowrotnie zmarnowanego czasu i utraconych pieniędzy”. W świetle jakości samego filmu, o której za chwilę, nie byłoby w tym nic dziwnego – zwłaszcza, że od początku był on praktycznie skazany na porównania z nakręconą 30 lat temu, powszechnie cenioną adaptacją komiksu Jamesa O’Barra w reżyserii Alexa Proyasa.

Poza niemiłosiernym krytykowaniem najnowszego Kruka – czego dokonało już wielu recenzentów – warto zastanowić się nad ogólnymi wnioskami na temat adaptacji filmowych, jakie można wyciągnąć z jego seansu, a także potencjalnie pozytywnymi skutkami głośnej publicznej dezaprobaty wobec samego filmu.

Czasami i w kinie dzieje się coś tak złego, że dusza nie może zaznać spokoju…

            Podobnie jak komiks O’Barra oraz jego wcześniejsza adaptacja (1994) z Brandonem Lee w roli głównej, nowy Kruk prezentuje historię młodego mężczyzny Erica (Bill Skarsgård) , który powraca zza grobu szukając zemsty na mordercach jego i ukochanej dziewczyny, Shelly (FKA Twigs). Opowieść jest poskładana ze znanych z pierwowzoru lub filmu Proyasa motywów i elementów ikonograficznych – miejska przestrzeń, brutalna przemoc, mroczna atmosfera, elementy nadprzyrodzone, zmartwychwstanie, zemsta oraz „oczywiście” miłość silniejsza niż śmierć. Problem polega na tym, w jaki sposób zostały one ze sobą spojone w ramach scenariusza. Niestety, opowieść z najnowszego Kruka stanowi przedziwny konglomerat nużących dłużyzn, leniwych skrótów, sztucznych dialogów (zwłaszcza pomiędzy Ericiem i Shelly) i absurdów fabularnych. Najbardziej dziwi decyzja twórców o tym, aby (Uwaga! Spoiler!) całkowicie zmienić przebieg morderstwa Shelly. U O’Barra i Proyasa była ona ofiarą nieprzeciętnie okrutnej, długiej i bestialskiej zbrodni, która właśnie ze względu na swoją brutalność stanowiła jeden z ważniejszych determinantów przywrócenia Erica ze świata martwych przez tytułowego Kruka oraz trzon całej opowieści. Tutaj ów trzon wydaje się wyjątkowo wątły i łamliwy, Shelly ginie bowiem szybko i bezkrwawo, nie doświadczając męki i upokorzenia przeżywanego przez bohaterkę wcześniejszych odsłon Kruka. Istotnie zmniejsza to wagę emocjonalną jej śmierci oraz podważa wiarygodność opowieści, obciążonej ponadto szeregiem innych wyżej wspomnianych problemów.   

Poza wadami scenariusza zaskakują też pozostałe niezrozumiałe, chybione decyzje twórców. Dotyczą one chociażby doboru obsady (FKA Twigs jako Shelly), niepotrzebnie ospałego tempa opowiadania lub skąpej liczby scen akcji, których drastyczność ma chyba odciągać uwagę od bylejakości i ich choreograficznego ubóstwa – nawet pomimo nieudolnych prób naśladowania walki na modłę Johna Wicka. Finalnie rację należy przyznać reżyserowi Kruka z 1994 roku, Alexowi Proyasowi, iż najnowsza odsłona opowieści o Ericu to próba – dodajmy od razu, nieudana – cynicznego skoku na kasę przy użyciu znanej postaci, słynnego komiksu i wspomnienia filmu sprzed 30 lat, na którego planie wskutek nieszczęśliwego wypadku zginął Brandon Lee.

            Od samego ocenianego filmu dużo ciekawsze zdają się lekcje, jakie realnie można wyciągnąć z seansu tegorocznego Kruka – szczególnie spoglądając na niego w relacji do wspominanego już komiksu Jamesa O’Barra i filmu Alexa Proyasa.

Po pierwsze warto zaznaczyć, iż zarówno adaptacja z 2024, jak i ta z 1994 roku, dokonują licznych zmian względem treści komiksowego pierwowzoru. Zachowując podstawowy szkielet fabularny i wymieniane wcześniej charakterystyczne „krukowe” motywy, nie próbują one bezrefleksyjnie naśladować oryginału. Zamiast tego chcą być utworami autonomicznymi, dostosowanymi do innego medium oraz bieżących celów (artystycznych, komercyjnych itd.) ich twórców. Obydwa osiągają jednak skrajnie odmienne rezultaty, odzwierciedlające się zresztą w ich powszechnej recepcji. Kruk Proyasa jest filmem sprawnie opowiedzianym, stylowym, z charyzmatycznymi, wyraźnie nakreślonymi postaciami i ich wzajemnymi relacjami. Sceny akcji są rozłożone równomiernie przez cały film, a ich poziom rozmachu i efektowności jest fantastycznie stopniowany – z najbardziej spektakularnym pojedynkiem w deszczu, na dachu kościoła w finale. Jak już pisałem, zostało tutaj poczynionych wiele modyfikacji w stosunku do komiksowej opowieści – zmieniają się okoliczności zbrodni popełnionej na Ericu i Shelly oraz przebieg końcowej konfrontacji z głównym antagonistą, inaczej toczą się losy niektórych postaci (jak np. Funboy czy Gideon), inne zaś istotnie zmieniają swój status. Te i pozostałe zmiany nie przeszkodziły jednak w utworzeniu intrygującej historii, gdzie większość wydarzeń jest odpowiednio uwiarygodniona i sfunkcjonalizowana w ramach reszty opowieści, a świat przedstawiony – wewnętrznie spójny i sugestywny.

Zemsta Zza Grobu: „Kruk” w Nowym Świetle

Niska jakość najnowszego Kruka nie jest zatem wynikiem niezgodności filmu z treścią komiksowego oryginału, a sposobu, w jaki używa on zaczerpniętych z niego motywów, wątków i postaci. Film Proyasa udowodnił, że można kreatywnie przetworzyć elementy adaptowanego utworu z bardzo dobrym skutkiem – dzięki temu broni się on nawet bez porównywania go z komiksem Jamesa O’Barra. Nowy Kruk zawodzi zaś nie tylko jako kiepska adaptacja czy reboot, ale przede wszystkim jako nieudany samodzielny film. Nie wypada on również lepiej przy próbie oceny w innych kontekstach – np. jako przejmujący romans czy współczesne kino akcji.

            Na koniec warto odpowiedzieć na pytanie o możliwe dalsze konsekwencje premiery najnowszego filmu Ruperta Sandersa. Sądzę, że poza „obrażaniem” komiksowego oryginału i legendy Brandona Lee, może on koniec końców przywrócić nieco pamięć zarówno o adaptacji z 1994, jak i utworze Jamesa O’Barra. Są one przecież stałym pozytywnym punktem odniesienia we wszystkich krytycznych dyskusjach na temat recenzowanej produkcji, co bez wątpienia zachęci niejedną osobę do ich powtórzenia bądź nadrobienia. Być może wówczas znużenie i irytacja widowni ustąpią miejsca ładunkowi emocjonalnemu oraz estetycznemu zachwytowi, jakich dostarczają wcześniejsze Kruki.

Join Our Newsletter!

Love Daynight? We love to tell you about our new stuff. Subscribe to newsletter!

You may also read!

#wtonacjirecenzji: Piątkowe występy na festiwalu „Dla Ciebie” spełniły pokładane oczekiwania?

Pierwsza edycja festiwalu „Dla Ciebie” przeszła do historii. Dokładnie tydzień temu rozpoczynało się dwudniowe święto muzyki, które odbywało się

Read More...

#wtonacjipromocji. Fantastyka z silną bohaterką w roli głównej, czyli premiera trzeciego tomu elfickiej sagi “Córa Lasu”

Już 12 września swoją premierę będzie miała “Niewolnica elfów” autorstwa Justyny Komudy (J. K. Komuda), czyli trzeci tom popularnej

Read More...

#wtonacjipromocji. Utopia, która istnieje – film „Rave” w reżyserii Łukasza Rondudy i Dawida Nickela

Już 4 października na ekrany kin studyjnych wchodzi film „Rave” w reżyserii Łukasza Rondudy i Dawida Nickela, który rzuca

Read More...

Leave a reply:

Your email address will not be published.

Mobile Sliding Menu