“Anglia miała wybór pomiędzy wojną i hańbą. Wybrała hańbę, ale będzie miała wojnę.” – Winston Churchill
Mimo że Czas Mroku (org. “Darkest Hour”) premierę swą na świecie miał we wrześniu 2017 roku, w Polsce film trafi na srebrne ekrany dopiero niebawem, bo 26 stycznia. To dramat historyczny o życiu Winstona Churchilla, w reżyserii Joe Wrighta (“Pokuta”, “Duma i uprzedzenie”, “Anna Karenina”), scenariusz napisał Anthony McCarten (“Teoria wszystkiego”).
Od tego czasu film zdążył otrzymać już 5 nagród, w tym aż 4 z nich (dla najlepszego aktora) trafiły do Gary’ego Oldmana, który wcielił się w rolę brytyjskiego polityka. Ostatnia wygrana dotyczy najlepszej charakteryzacji i fryzury. Ekranizacja dostała również aż 26 nominacji, w tym 6 do Oscara (za najlepszy film, charakteryzację, scenografię, kostiumy, zdjęcia i ponownie za najlepszego aktora pierwszoplanowego). Jest to o tyle zaskakujące, że w maju 2017 roku również ukazał się… film o Churchillu, reżyserii Jonathana Teplitzky’ego, scenariusza Alexa von Tunzelmanna. Jednak nie był on tak nagłośniony, zapewne przez mniej znaną obsadę, a także opinie nie są tak dobre jak te dotyczące Czasu Mroku.
Oficjalne zwiastuny:
O filmie
Akcja filmu rozpoczyna się w 1940 roku podczas II Wojny Światowej, gdy Europa powoli upada pod hitlerowskim reżimem. Armia brytyjska zdana jest na własne siły we Francji. Ponad ćwierć miliona angielskich żołnierzy zostało uwięzionych na plażach Dunkierki.
Właśnie wtedy Partia Pracy domaga się rezygnacji Neville’a Chamberlaina ze stołka premiera, który na swojego następcę proponuje lorda Halifaxa. Ten jednak decyduje, że nie jest jeszcze gotowy na to stanowisko i nie udźwignie efektywnego kierowania krajem podczas wojny. Chamberlaine musi wybrać jedynego człowieka, którego poprą obie partie: jest nim właśnie Winston Churchill, 65 letni nieco roztargniony, ale z pewnością błyskotliwy polityk.
Przed Brytyjczykiem jedna z najważniejszych decyzji: podpisać pakt pokojowy z nazistowskimi Niemcami, który ocali Anglię przed możliwą porażką, czy walczyć za wszelką cenę i nie poddać się wrogowi. Członkowie własnej partii oraz ówczesny król, opowiadający się za kapitulacją nie zgadzają się z jego wyborami.
Gary Oldman jako Winston Churchill
Na wstępie, zanim przejdę do właściwej recenzji, muszę jeszcze raz podkreślić fenomenalne wystąpienie Gary’ego Oldmana. Opinia publiczna huczy od przypuszczeń, że właśnie za Czas mroku otrzyma wreszcie wymarzonego, wyczekiwanego a przede wszystkim zasłużonego Oscara! Rolę miał niezwykle trudną, ale z pewnością jej podołał. Doskonale stopił się z postacią charyzmatycznego i ekscentrycznego polityka. To właśnie każdy detal, każda maniera, zadecydowała o odbiorze postaci i uczynieniu filmowego Churchilla prawdziwym Churchillem. Wielu sądzi, że to właśnie dzięki niemu film osiągnął niebywały sukces. Krytycy śmią wręcz twierdzić, iż to aktor a nie scenariusz sam w sobie, był filarem autentyczności ekranizacji.
Nie można zapomnieć o fantastycznej charakteryzacji: przez połowę filmu starałam się odnaleźć chociaż część Oldmana pod makijażem i doklejoną sztuczną skórą. Widząc kolejne zwiastuny, odrobinę obawiałam się, że nico przyćmi to grę aktorską, że wizualnie zdominuje to treść, ale nic bardziej mylnego! Wcielił się w rolę często podchmielonego, trochę kuśtykającego staruszka o skrzekliwym głosie i ważącego 20 kg więcej niż on sam. A to z pewnością wyczyn. Codzienne przygotowania do tej roli zajmowały charakteryzatorom 4 godziny!
Było to o tyle trudne, że Churchill przez swoją charakterystyczność, uznawany jest wręcz jako ikona brytyjskiej popkultury – z melonikiem, muchą w grochy i cygarem. Łatwo było w związku z tym przegiąć i uczynić tę postać przerysowaną czy wręcz groteskową. Oldmanowi na szczęście udało się stanąć na wysokości zadania, był tak samo impulsywny i skrajny, świadomy w mimice i gestach, że aż… autentyczny. Bo taki właśnie był Winston Churchill.
Czas mroku – recenzja
Wychodząc z kina byłam odrobinę rozdarta. Nie wiedziałam do końca, co mam sądzić o Czasie mroku. Z jednej strony naprawdę podobała mi się gra aktorska i film został przedstawiony w sposób ciekawy. Jednak według mnie był trochę zbyt “przegadany” – ale czego można było spodziewać się po biografii polityka, szczególnie jeśli w prawdziwym życiu był wspaniałym mówcą i właśnie na tym polegała jego praca? Inaczej nie dało się tego przedstawić i taki zapewne był zamysł, więc założenie zostało spełnione i to w sposób naprawdę bardzo, bardzo dobry! Churchill oczywiście jak najbardziej zasługuje na zainteresowanie i rozumiem fascynację jego postacią. Jednak nie jestem do końca przekonana, czy taki film – a właściwie dwa na ten sam temat w ciągu jednego roku! – na pewno powinien powstać.
Film w ciągu 2 godzin i 5 minut pokazuje okres życia Churchilla od 9 maja do 4 czerwca 1940 roku, czyli niespełna miesiąc – miesiąc najważniejszych decyzji dla Wielkiej Brytanii, gdzie liczyła się tak naprawdę każda minuta. Ciekawym zabiegiem było ukazywanie zmieniających się dat na ekranie, co nadawało trochę potrzebnej tej ekranizacji akcji. Czas mroku przedstawia głównie życie polityczne bohatera, aczkolwiek widz może zapoznać się z bardziej domowymi sytuacjami, często pokazywanymi od strony maszynistki Premiera (granej przez Lily James, znanej chociażby z “Baby driver”). W ten sposób zobaczyć możemy wyniosłego na co dzień polityka, który dyktuje swe mowy otoczony grubą pierzyną, czy biorąc relaksującą kąpiel w wannie. Jeśli już jesteśmy przy życiu prywatnym i postaciach drugoplanowych, to warto zwrócić uwagę na grę Kristin Scott Thomas, filmową małżonkę głównego bohatera, która niejednokrotnie w sposób zabawny bezceremonialnie zwraca Churchillowi uwagę na to, że nie jest zbyt miły dla współpracowników, czy że zmagają się z problemami finansowymi.
Scenariusz
Według mnie na pochwałę zasługuje McCarten, bo udało mu się znaleźć swoistego rodzaju balans. Oczywiście, pokazał Brytyjczyka jako świetnego mówcę, stratega i niezwykle mądrego człowieka, ale również jako nieco purytańskiego, szalonego i zbyt emocjonalnego. Świetnie przedstawił też tragizm głównego bohatera: gdy decydował o poświęceniu swoich żołnierzy, gdy brnął w swoje decyzje mimo wyraźnego sprzeciwu innych, czy jak za wszelką cenę próbował uratować uwięzionych w Dunkierce, organizując wysyłanie prywatnych łodzi przez cywilów. Powaga i zapadające w pamięć głoszone mowy poprzetykane są jednak iskrą dowcipu, przez co film ogląda się z przyjemnością.
Scenariusz filmu zawiera oczywiście większość prawdziwych wydarzeń, jednak znajdziemy tam też trochę takich jedynie inspirowanych, lub całkowicie nieprawdziwych. Przykładem jest scena w londyńskim metrze, gdzie Premier udaje się, by spytać zwykłych, szarych mieszkańców, co powinien zrobić: walczyć czy się poddać. Jednak to jedna z najzabawniejszych i ciekawszych akcji, ukazująca Churchilla jako liczącego się z opinią publiczną i jako bardziej przyziemnego człowieka – a nie wielkiego mówcę.
Scenografia
Warto zwrócić uwagę na scenografię – akcja ma miejsce głównie w parlamencie, domu Premiera, w schronie czy w gabinetach poszczególnych polityków. Tworzą one przytłaczającą, wręcz duszną atmosferę, co idealnie współgra z trudnymi wyborami, które musiał podjąć główny bohater. Widoczna jest też różnica pomiędzy nieco zakurzonym, odrobinę zabałaganionym, ale pełnym książek domem roztargnionego Churchilla a innymi miejscami. Scenografowie doskonale zadbali o szczegóły – czy to przygotowując misterne mapy, czy dobierając wszelkie ozdoby i dbając o ornamenty na meblach.
Odniosłam jednak wrażenie, że każda scena odbywała się tuż przy “granicy” – jeden krok w nie tę stronę, jedna źle dograna sytuacja, inaczej skomponowana muzyka i mogłoby się to skończyć katastrofą. Nie pokazał on też dokładnie mimo wszystko, jaką osobą był w niektórych momentach Churchill: a był negatywnie nastawiony do praw wyborczych kobiet, nakazywał wręcz policji używania brutalnych metod wobec sufrażystek; udał się na miejsce strzelaniny i zezwolił Gwardii na użycie broni; wielu zarzuca mu też bliską personalizację ze Stalinem. I tego wszystkiego w kinie nie było. Czas mroku można uznać mimo wszystko za dobry film. Nie oglądałam go z zapartym tchem, ale też nie byłam zawiedziona. Ale z całego serca polecam każdemu wybrać się do kina i wyrobić swoją własną opinię. Warto chociaż dla Oldmana.
Premiera już 26 stycznia!
Autor: Emilia Matyjaszkiewicz