Jeszcze dużo pracy przed nimi. Doskonale pamiętam kiedy gruchnęła wieść na temat kolejnej ekranizacji losów białego wilka. Każdego fana uniwersum ta informacja rozgrzała do czerwoności.
Pomimo dużej dozy radości, jednak trzeba było mieć na uwadze to, że Netflix trzyma się pewnych standardów. Które to mogą wpłynąć na efekt końcowy, który może pozbawić tego, z czego książki, jak i gry słyną. Czyli świata inspirowanego słowiańską kulturą.
Nadszedł dzień premiery, po ogromnym hypie, jaki powstał wokół marki. Teraz każdy fan mógł siąść przed TV i przekonać się. Czy wszystkie informacje, zapowiedzi i zwiastuny naprawdę zapowiadały ogromny hit. Hit, który mógłby przyćmić Grę o Tron. Nie chciałbym tutaj wyjść na jakiegoś wiedźmińskiego purystę, nie ukrywam, uwielbiam książki Andrzeja Sapkowskiego, a saga o Wiedźminie to seria, która odmieniła moje patrzenie na fantastykę oraz literaturę. Jestem też ogromnym fanem gier o białym wilku, i nie zliczę ile godzin, spędziłem przy rozgrywce w każdą z części Wiedźmina. Nawet mam słabość do naszej rodzimej ekranizacji przygód białowłosego łowcy potworów. Pomimo fali krytyki produkcja z 2002 roku jest moim guilty pleasure.
Jednak muszę przyznać, że amerykańska produkcja jest mniej zagmatwana fabularnie, niż to, co widzieliśmy w telewizji polskiej prawie dwie dekady temu. Chociaż każdy, kto obejrzy Netflixowego Geralta, bez znajomości, chociażby tomu opowiadań będzie czuł się nieco zagubiony. Jasne, obie te ekranizacje bazują na tych samych książkach. Jednak to nie jest tak, że Netflix zrobił kropka w kropkę, to co znamy z kart tomów sagi. Zawsze muszą zajść jakieś zmiany, by też po części podbudować historię i być może jakoś zaskoczyć fanów.
Moim zdaniem kluczem do dobrego udobruchania miłośników (a przynajmniej tych bardziej ortodoksyjnych). Jest pewne trzymanie się ram, postaci oraz wydarzeń, które są kanoniczne w książce. Bez zbytnio inwazyjnego ingerowania. Ja znając sagę, ubolewałem nad tym, że zmiany w serialu, (choć nie raz szczegółowe) potrafiły podrażnić. Nasuwając myśl „zaraz, ale to nie tak było”. Gdzie z mojej perspektywy wszystkie takie przebudowy były po prostu niepotrzebne. A siłowe nadawanie postaciom epizodycznym większego znaczenia dla mnie mija się z celem.
Spełniła się również obawa na temat „słowiańskości” świata przedstawionego. Tutaj zaszła dość diametralna zmiana. Widać, że produkcja się różni od książek czy gier. Jednak to nie było dla mnie, zbyt wielkim zaskoczeniem. Zwłaszcza po tym gdy poszła informacja, że za wszystko zabiera się Netflix, a efekty było już widać już po emisjach zapowiedzi. Co do gry aktorskiej nie mam zastrzeżeń, chociaż pewne castingi są dla mnie chybione. Jednakże efekt końcowy gry jest naprawdę zadowalający.
Ale tak jak wspominałem, nie chciałbym wyjść na konserwatywnego fana, bo pomimo tych różnic sam serial bardzo mi się podobał. I z pozycji fana zostałem wciągnięty do tego świata, który tak dobrze znam.
Cieszy mnie fakt rozwinięcia wątków postaci głównych. Gdzie najciekawiej przedstawia się historia Yennefer. Do tej pory informacje na jej temat były dosyć szczątkowe i krótkie. A tu proszę mamy ciekawą fabułę na temat tego, jakie były początki jednej z potężniejszych czarodziejek w uniwersum. Co ważne, sam sceptycznie podchodziłem do obsady nowego Wiedźmina, zwłaszcza do Yennefer. Jednak teraz po seansie muszę przyznać, że wybór aktorki (Anya Chalotra) był jak najbardziej trafiony.
Jest brutalnie i widowiskowo, kiedy Geralt wyciąga miecz na ekranie. Świetna choreografia i sceny walki kręcone na jednym ujęciu tworzą naprawdę niesamowity efekt. Właśnie takie sceny mogłem sobie wyobrażać, czytając karty opowiadań. Kiedy ktoś postanowił skrzyżować miecze z wiedźminem. Co do samego Geralta to również nie mam zastrzeżeń. Henry Cavill wypadł w tej roli fenomenalnie, udowodnił, że nie tylko potrafi biegać w pelerynie jako Superman. Ale też potrafi zagrać sarkastycznego łowcę potworów, którego historię pokochał cały świat. Jest to duże osiągnięcie i jeszcze większa odpowiedzialność i cieszy mnie fakt, że Cavillowi się udało, bo naprawdę pasuje do tej roli.
Czas na naszą Ciri. Tutaj Freya Allan od momentu zapowiedzi pasowała jak ulał. Być może też zawdzięcza to dzięki imieniu, które też przewija się w sadze o Geralcie. Nie wiem, ale jako księżniczka Cirilla wypadała bardzo przekonująco. Wyglądem przypomina pierwowzór z książek, z charakterem również zagrała na ekranie i tylko umocniła w fakcie, że też jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.
Z punktu technicznego serial jest klasą samą w sobie. Widać, że mamy tu do czynienia z profesjonalnym podejściem do produkcji. Ujęcia są symetryczne i długie a sceneria cieszy oko. Widowiskowe sceny walki z ogromną ilością ludzi również są wykonane bardzo profesjonalnie. Nie raz będziemy mieli możliwość zobaczyć walki w ogromnej skali. Podczas tych scen praca kamery, choreografia oraz udźwiękowienie każdego szczęku stali będzie bardzo dobrze budować klimat, oraz brutalność najeźdźcy. I tutaj o ile walka na małą skalę budzi podziw, tak epickie sceny wojny budzą prawdziwe ciarki. Trochę gorzej wypadają potwory, na które trochę poskąpiono pracy. Za to smok jest naprawdę piękny.
Ogromna pochwała należy się również dla polskim aktorom, którzy podjęli się dubbingu nowej produkcji. Dzięki temu możemy usłyszeć Michała Żebrowskiego jako Geralta. Którą to postać miał przyjemność grać lata temu. Jak dla mnie jest to nie tylko złożenie pewnego hołdu dla jego pracy, jak i również oczko dla tych fanów, którym nie jest straszna polska produkcja.
Po całonocnym maratonie z Wiedźminem jestem jak najbardziej na tak.
Podoba mi się kierunek, w którym zmierza produkcja, bo to jest więcej niż pewne, że kolejne sezony już nam się gotują. Trzeba mieć jednak na uwadze pojawiające się nieścisłości z książką. Co dla niektórych fanów będzie denerwujące. Jednakże dla osób, które nie miały styczności z sagą. Takie szczegóły nie zrobią absolutnie żadnego wrażenia. Z kolei te same osoby mogą czuć się zagubione przy pierwszych odcinkach. Gdyż wtedy zostajemy rozrzucani po różnych okresach czasu. Na szczęście po obejrzeniu wszystkich odcinków owo zagubienie na pewno zniknie. Trzymam kciuki za nowego Wiedźmina, a tym bardziej trzymam kciuki za to, aby każdy widz, który miał styczność z białym wilkiem. Sięgnął po książkę i dał się samemu ponieść wodzy wyobraźni w ramach tego uniwersum.
PS1. Wszystkie odcinki Wiedźmina z 2002 roku są dostępne na vod.tvp.pl !
PS2. Zapewniam was, pokochacie Jaskra 😉