W ostatnim czasie kryzys klimatyczny jest bardzo modnym tematem. Globalne ocieplenie i związane z tym topnienie lodowców na północy jest istotnie zagrożeniem dla nas oraz naszych dzieci, wnuków i prawnuków. Na drugi plan schodzi jednak równie istotna, z globalnego punktu widzenia, kwestia: tereny Arktyki to energetyczne Eldorado, które zapewniłoby kontrolującym je państwom stabilność energetyczną na co najmniej dekadę. Czy w perspektywie przyszłości czekają nas działania zbrojne o kontrolę nad złożami ukrytymi pod warstwą śniegu i lodu?
Jakub Pawełek jest znanym pisarzem w środowisku powieści political-fiction. W 2014 zadebiutował powieścią “Wschodni grom” w której nakreślił scenariusz konfliktu rosyjsko-chińskiego oraz wypadków na arenie międzynarodowej z tym związanych. Z jednej powieści zrobił się wielotomowy cykl “Przymierze” w którym możemy śledzić losy wojen przyszłości (?).
Zakończeniem cyklu jest “Purpurowy zmierzch”, który miałem przyjemność przeczytać nie tak dawno temu, a który jest bezpośrednią kontynuacją “Arktycznego brzasku”. W poprzednich tytułach walki toczyły się na pustyniach Iranu, w górach Kaukazu Południowego oraz na morzu Południowochińskim. Teraz przenosimy się na mroźną północ, miejsce starcia dwóch mocarstw. Federacja Rosyjska chce rozpocząć odwiert w pobliżu wód terytorialnych Norwegii, a że nic nie umknie uwadze Wielkiego Brata zza oceanu, szybko zaczyna się robić gorąco. Sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana niż się wydaje, ponieważ Rzeczpospolitą łączy ścisły sojusz polityczno-militarny z Federacją Rosyjską. Jak, gdzie, dlaczego i po co? Czemu zbrataliśmy się z wielowiekowym wrogiem? Ano dlatego, że mieliśmy w tym interes aby, wspólnie z innymi krajami Europy Środkowo-Wschodniej, wspomóc wykrwawiającym się Rosjan w walce z Czerwonym Smokiem. W rezultacie opłaciło się to, gdyż po zakończeniu działań wojennych, powstał wielonarodowy sojusz, znany jako Przymierze.
Tylko, że w obliczu nieuniknionego konfliktu na linii Moskwa-Waszyngton, polscy rządzący nie kwapią się, żeby umierać za Arktykę. Gdy podziały w sojuszu zaczynają się coraz bardziej pogłębiać, Warszawa zaczyna się rozglądać za innymi opcjami politycznymi. W polityce nie ma sentymentów, są tylko interesy. W “Purpurowym zmierzchu” konflikt jest już w najgorętszym stadium, jednocześnie Rosja, Białoruś i Ukraina zostały pozbawione głów państw, zaczyna robić się coraz bardziej niebezpiecznie.
Nie będę się tutaj rozpisywać odnośnie fabuły, skupię się nad tym co zauważyłem pozytywnego i negatywnego w zamknięciu cyklu “Przymierze”.
Pierwsza rzecz, rzuciły mi się w oczy drobne błędy w tekście, np. literówki, które nie są bardzo rażące, jednak przyciągają uwagę i wytrącają czytelnika ze stanu zanurzenia się w fabule. Nie jestem w stanie stwierdzić czy to wina nieuważnego redaktora, ale fakt pozostaje faktem.
Druga rzecz, już bardziej fabularna, to – moim zdaniem – przeładowanie książki wątkami, które co prawda łączą się dość ściśle, to jednak mogą powodować zagubienie się czytelnika w gąszczu powiązań. Zmagania pod Murmańskiem, akcje dywersyjne na południu USA, bój o Siedlce, potyczki gabinetowe w Gabinecie Owalnym i intrygi w Szanghaju. O ile rozmach fabuły potrafi zarówno zaskoczyć jak i przytłoczyć.
Jednak z powyższą uwagą łączy się coś bardziej pozytywnego czyli bardzo prawdopodobne nakreślenie przebiegu konfliktu. Mamy tutaj wgląd do gabinetów prezydentów RP, Stanów czy Rosji, ale też do umysłu rosyjskiego dowódcy, dyrektora chińskiego przedsiębiorstwa oraz najemnika walczącego w mroźnym klimacie. Nie zabrakło także wątku jednostki specjalnej Radegast 1, który jest jednym z moich ulubionych.
Największy chyba atut tej książki to klimat przyszłości. O co mi chodzi? Już wyjaśniam. Amerykanie dysponują bronią klimatyczną, drony bojowe przeprowadzają natarcia, a dowódcy widzą każdy ruch oddziałów na ekranach niczym gracze w CS’a. Nie wiem czy następna dekada przyniesie takie nowinki jakie przewidział autor, ale nie mam powodu, żeby w to nie wierzyć.
Mam dylemat co do “Purpurowego zmierzchu”, z jednej strony widzę tutaj kilka niedociągnięć, z drugiej jestem pod wrażeniem dopracowanego fabularnie zamknięcia. Jako recenzent muszę jednak jakoś spuentować tę pozycję, więc zrobię to tak: “Purpurowy zmierzch” jest dobry zakończeniem cyklu pisarskiego, jednak nie wybija się wcale na tle innych książek Jakuba Pawełka.
Ptaszki ćwierkają, że autor szykuje się do pisarskiej ofensywy na całkiem innym, niż political fiction, froncie. Co przyniesie przyszłość zobaczymy…