#wtonacjirozmowy: Małgorzata Rogalska: Nie marzyłam o byciu pisarką

In Literatura, Wywiady

– Czym jest dusza, co robi w tym wymiarze i czy istnieje inny, do którego przenosi się po śmierci. Myślę, że to szczególnie ważne w czasach, kiedy sprowadzona do statystyki śmierć codziennie krzyczy do nas z wszelako pojętych mediów, a wiara w tradycyjnym znaczeniu jest poddawana różnym próbom – mówi serwisowi wtonacjikultury.pl Małgorzata Rogalska, która wydała właśnie powieść pt. „hTraE 2120 – Lekcja”?

fot. Witold Boczewski

Kamil Piłaszewicz: W „hTraE 2120 – Lekcja” czytelnicy widzą współczesny świat oczami bohaterów z przyszłości. Tylko właśnie, kto jest w lepszej sytuacji?

Małgorzata Rogalska: Zdecydowanie my, bo mamy moc zmiany przyszłości, która jest dla nich przeszłością. Teraz decydujemy, jak będzie wyglądał świat naszych wnuków i prawnuków, bo tak możemy umiejscowić w czasie hTraEn… być może dlatego próbują się z nami skontaktować… (śmiech)  

W zasadzie, dzięki tej książce można uzmysłowić sobie, jakie jest znaczenie czasu i jego roli, a także wpływu na naszą rzeczywistość. Tylko właśnie, o ile umiemy określić chwile minione, planowane, tak jakimi słowy oddać rzeczywistość?

– Dla mnie rzeczywistość czy teraźniejszość jest wynikiem przeszłych decyzji, ale jednocześnie ma moc zmiany przyszłości. Zaczynając od najprostszych przykładów: to tu i teraz decyduję, czy za rok będę okazem zdrowia, czy choroby, czy nauczę się czegoś nowego, co być może stworzy podstawy do poprawy mojej sytuacji materialnej lub zawodowej, czy też nie. Czy pozwolę rządzącym politykom na wprowadzanie „niewinnych” ograniczeń, które w przyszłości doprowadzą do dyktatury lub wojny… Codziennie „teraz” decydujemy czy za 100 lat obudzimy się w świecie z mojej książki. Tu i teraz ma ogromną moc zmiany życia, nad którą się na co dzień nie zastanawiamy. Być może dlatego, że patrzymy na szczyt góry schodów do pokonania, zamiast powiedzieć sobie, że dzisiaj wejdę tylko na pierwszy stopień, zrobię jeden krok, tylko tyle będę od siebie wymagać tu i teraz. 

Dopytuję, bo w „hTraE 2120 – Lekcja” spotykamy się z pięcioma swego rodzaju lekcjami o różnych wymiarach człowieczeństwa. Rzeczywiście jest tak, że biologia, historia, fizyko-chemia, czas i miłość to czynniki, które determinują życie, nie tylko ludzkie, na tej planecie?

– Biologia to zdrowie psychiczne i fizyczne, a to, czym karmimy ciało i umysł wpływa na jakość życia, na to, kim jesteśmy, jaki kreujemy wokół świat (ekologicznie, politycznie itp.). Rozumienie historii pozwala widzieć, kiedy przodkowie oddalali się od człowieczeństwa… A hTraEnie analizują ją pod kątem psychologii i socjologii, by zrozumieć, co do tego doprowadziło. Fizyka i chemia pozwalają ulepszać lub niszczyć świat, a także lepiej rozumieć to, co nienamacalne, np. energię, wszechświat. Współczesna fizyka nieśmiało zaczyna badać pojęcia duszy i świadomości, czyli to, co czyni nas ludźmi. Te dziedziny w ogólnym zarysie budują kwintesencję człowieczeństwa, dlatego też na takie lekcje podzieliłam losy Ziemian widziane oczami hTraEn.

O ile z pierwszymi czteroma punktami stycznymi nie sposób dyskutować, tak w naszym otoczeniu regularnie obcujemy z singielkami/singlami. Także dlaczego musi dojść jeszcze miłość jako element składowy, by dopełnić przekaz o wymiarze człowieczeństwa?

– Fakt, dużo się mówi o miłości w kontekście relacji damsko-męskich, za mało w kontekście ludzi, świata, duchowości. Film „Avatar” idealnie pokazuje kontrast pomiędzy życiem w harmonii i miłości do świata, a ludzkimi zapędami, by sobie kogoś (innych ludzi, całe narody) lub coś (naturę) podporządkować. Może właśnie na tym polega nasz błąd? Dlatego miłość do świata i ludzi uczyniłam najważniejszym przesłaniem tej książki.

W kontekście damsko-męskim podporządkowana algorytmom i aplikacjom miłość staje się naszą dobrowolną rzeczywistością – na hTraE poszłam o krok dalej, czyniąc algorytm jedynym sposobem na miłość. hTraEnie nie muszą szukać swojej drugiej połówki, po osiągnięciu 21 konstelacji (lat) otrzymują „na tacy” idealnie dopasowanego wybranka – całkiem wygodne, ale czy to wystarczy? Czy na tym polega człowieczeństwo? Czy może są zaprogramowanymi robotami w ewolucyjnie zaawansowanych ludzkich ciałach? Na to każdy czytelnik musi odpowiedzieć sam.

Miłość jest takim uczuciem, które trudno wytłumaczyć. Czasem kochamy kogoś mimo że logicznie to nie ma sensu, kochamy zwierzęta, przyjaciół, idoli, darzymy miłością tych, którzy odeszli mimo, że nie służy to naszej psychice. Myślę, że to miłość jest kwintesencją człowieczeństwa, to ona odróżnia nas od logicznych, kalkulujących robotów.

fot. Witold Boczewski

Notka prasowa od wydawnictwa BookEdit głosi, że ten tytuł to: „społeczna refleksja ubrana w fikcyjną opowieść o nadziei i dążeniu do zrozumienia tego, że ludzi wciąż więcej łączy, niż dzieli”. Ile w niej jest fikcji, a ile realizmu?

– Myślę, że na to pytanie najlepiej odpowiedzą przyszłe pokolenia. Każdy rozdział jest zakorzeniony w naszych realiach, które rozrastają się w drzewo fikcji lub jeśli ktoś woli – nadinterpretacji. Zaledwie rok temu pisząc rozdział „Wojna o dusze” porównywałam upadek Cesarstwa Rzymskiego do stworzonego na potrzeby fabuły upadku cywilizacji zachodniej, który miał się przyczynić do ucieczki na hTraE. Myślałam wtedy, że spotkało nas już wszystko to, co Cesarstwo Rzymskie przed upadkiem (korupcja, inflacja, pandemia, itd.) poza najazdem wrogów, którzy czekali na osłabienie Cesarstwa, by je zaatakować… Gdy odpowiadam na to pytanie, Rosja zaatakowała Ukrainę, a Chiny szykują się do przywłaszczenia sobie Tajwanu… akurat w momencie, gdy cały zachodni świat jest skłócony i osłabiony… Czy rzeczywiście ten, kto nie zna historii skazany jest na jej powtarzanie?

Pytam, bo kiedy oglądałem wszystkie części Resident Evil i tam mówili o wirusie zagrażającym ludzkości, byłem zdania, że to fantastyka, a tymczasem… (śmiech)

– Uwielbiam Resident Evil, to jeden z nielicznych filmów z tego gatunku, który naprawdę mi się podoba! Jako Millenials pamiętam jak zegarek, z którego można odebrać połączenie/wiadomości był „niemożliwym” gadżetem Jamesa Bonda. Albo jak kolega w Londynie namawiał mnie do założenia konta na „takim nowym, fajnym portalu dla znajomych zwanym Facebookiem”. Teraz Facebook wpływa na to, co ludzie myślą o świecie, co kupują i jak głosują w wyborach. Wkrótce jako Meta pozwoli nam żyć w wirtualnym świecie. Mnie, starego Millenialsa to przeraża (śmiech), ale znam wielu młodych ludzi, których to cieszy, całe pokolenia, które urodziły się z telefonem w dłoni, które pewnie będą uważały, że super jest się porozumiewać w myślach, albo bez tego nie będą mogły zaistnieć na rynku pracy… Jesteśmy bliżej hTraEn, niż nam się wydaje. Patrząc na to, jak bardzo zmienił się świat w tak relatywnie, ewolucyjnie i historycznie krótkim okresie, obawiam się, że wszystko jest możliwe – również panujący na hTraE technologiczny kolonializm.

Może kiedyś pojawią się nagłówki „2120 – książka, która przewidziała przyszłość!” i wszyscy będą wracać na hTraE (śmiech). Wyprzedzając przyszłość, powiem, że nie mam zdolności jej przewidywania, po prostu dużo czytam, słucham, oglądam i łączę wątki. Większość rzeczy, które opisuję jest dostępna do sprawdzenia w Internecie… i w licznie dostępnych w książce przypisach (śmiech).

W swojej książce Pani również zaprasza odbiorcę do zastanowienia się nad różnymi wymiarami, ale nie tylko człowieczeństwa. Dlaczego nasza egzystencja nie zawsze się łączy z wymienionym wcześniej wymiarem?

– Często zastanawiam się nad tym, czym jest dusza, co robi w tym wymiarze i czy istnieje inny, do którego przenosi się po śmierci. Myślę, że to szczególnie ważne w czasach, kiedy sprowadzona do statystyki śmierć codziennie krzyczy do nas z wszelako pojętych mediów, a wiara w tradycyjnym znaczeniu jest poddawana różnym próbom. Myśl, że nie jesteśmy tu na chwilę i nie odchodzimy stąd na zawsze, nadaje głębszy sens życiu, bez względu na to, jaką religią jest podsycona. Dlatego, kiedy racjonalni i pełni naukowej wiedzy bohaterowie zaczynają doświadczać tego, co ze względu na działanie linka (nanorobota, który kontroluje ich umysły) wydaje się niemożliwe, ich świat wywraca się do góry nogami – zresztą tak samo, jak wywróciłby się nasz świat, gdybyśmy nagle uzyskali niezbite, niekwestionowane dowody na życie po życiu.

Astronauci w wywiadach często opowiadają, że spojrzenie na Ziemię z kosmosu powoduje pewien rodzaj metafizycznego przeżycia, wręcz euforii, miłości i zrozumienia, że jesteśmy jednością na tej małej planecie w tym ogromnym, zimnym i mało przyjaznym wszechświecie, że nie ma o co walczyć i powinniśmy połączyć siły… Ich wypowiedzi świetnie obrazują, że istnieje coś większego niż nauka i to, co zrozumiane i sprawdzone. Znam kilku światowych przywódców, których przydałoby się wysłać na orbitę… a jeśli nie zrozumieją to ich tam zostawić (śmiech).

Największe i najlepsze światowe uniwersytety zajmują się badaniem tego, co nienamacalne, np. snów, świadomości, doświadczeń ze śmierci klinicznej. Dla mnie są to o wiele bardziej fascynujące tematy niż kłótnie polityków w wieczornych programach informacyjnych. Nauka bez względu na to, czy bada zjawiska fizyczne, czy nie fizyczne daje moc i nadzieję, polityka ostatnio ją odbiera, więc wybieram przekazywać w książce to pierwsze.

Bardzo ważne było dla mnie, żeby w historii bohaterów znalazł się aspekt metafizyczny, nadzieja na coś większego, niż bałagan, w którym obecnie żyjemy, z jednoczesnym przekazaniem czytelnikowi poczucia sprawczości nad własnym życiem. Ten, kto przeczytał część V „Lekcje miłości”, już wie, co mam na myśli.

fot. Witold Boczewski

Patrząc z perspektywy autorki, to, w jakim stopniu prawdziwe jest stwierdzenie, że: „To nie człowiek się zmienia, tylko narzędzia, jakimi się posługuje”?

– Odpowiem, używając dość kontrowersyjnego przykładu. Teorie spiskowe istniały od zarania dziejów, również w erze Internetu – strefa 51, płaska Ziemia, WTC, zabójstwo Kennedy’ego – filmiki na te i inne tematy widniały na YouTube i 5 i 10 lat temu, jednak nigdy nie powodowały takiego zamieszania, jak w ostatnich dwóch latach. Co się zmieniło? Technologia, algorytm, zasięg, który uczynił z nich broń masowego podziału. Broń w zewnętrznej lub wewnętrznej wojnie informacyjnej. Broń, która wpływa na nasze decyzje i wybory – także polityczne. Zmieniły się wykorzystujące psychologię, socjologię i nasze największe sekrety narzędzia propagandy, a nie ludzka chęć jej szerzenia. Algorytm Google zna nas lepiej niż my sami. Polecam posłuchać, co na ten temat mówi lub pisze w książkach prof. Uniwersytetu Harvard Shoshana Zuboff.  

Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek musimy być świadomi tego, czym karmimy umysł, nawet jeśli z ludzkiej ciekawości klikniemy coś kontrowersyjnego, pomyśleć potem „A to ciekawe”, zamiast iść na krucjatę z całym światem. Nie wiemy, w czyjej wojnie informacyjnej walczymy, ale możemy przewidzieć, że jej ofiarami będą często najbliżsi nam ludzie. Dlatego w rozdziale „Skąd wiesz” staram się pomóc rozróżnić wiarę od wiedzy. Wiedza jest tym, co sama zobaczyłam, doświadczyłam, sprawdziłam. Reszta to wiara bądź jej brak… wiara w czyjeś słowa, zaufanie do czyiś intencji. Wierzymy, bo nie mamy wyboru, nie możemy wszystkiego sami zrobić, ani sprawdzić, dlatego staram się nie upierać przy czymś, czego nie mam możliwości w 100% sprawdzić, a na pewno nie zamierzam ponosić w związku z tym strat w bliskich mi ludziach.

Sięgając po tę pozycję, spotykamy się również z sytuacjami, które wedle praw logiki nie powinny się wydarzyć. Dlaczego tak ważną rolę odgrywają sny każdej żyjącej istoty?

– Podobno Stephenie Meyer wyśniła sobie Edwarda, Bellę i początek Sagi Zmierzch… Ja też poniekąd wyśniłam hTraE. Od zawsze miewam bardzo bogate i szalone sny, które czasem przypominają mi się na jawie. Czasami je zapisuje, wracam do nich, zastanawiam się, o co chodziło. Dla mnie sny są czymś niewyjaśnionym, ale jednocześnie niezwykle ciekawym… ponieważ nie znalazłam ich wyjaśnienia w realnym świecie, postanowiłam je zinterpretować w treści książki. 

A to nie jest przypadkiem tak, że autorka zaczęła szperać we własnej podświadomości i im częściej tego dokonywała, tym chętniej spisywała kolejne strony? (uśmiech)

– Dokładnie tak (śmiech). Zabawna historia – „Wszyscy jesteśmy połączeni” czyli słowa, którymi otwieram książkę autentycznie mi się przyśniły i tak jak w fabule, wybudziłam się by je zapisać – do tej pory mam zachowaną wiadomość na Whatsappie… de facto wysłaną do mojej Alemay (przyjaciółki, na której wzorowałam tę postać). Miasto Asków jest miejscem, które kilka razy mi się śniło, lub przypominało na jawie. Ostatni sen Gabriela to sen, który przyśnił mi się po śmierci mojego ukochanego dziadka.

Wiele zdań i cytatów w książce pochodzi z zapisywanych lub nagrywanych snów. Zdradzę Wam fragment snu, na podstawie którego napisałam rozdział „Siła ciążenia” – uwaga przytaczam oryginalną pisownię, niestety we śnie umysł nie myśli gramatycznie (śmiech), a brzmiało to tak: „Rzeczy z natury są puste, dlatego pozostawiają pustkę wokół, bo za życia też dawały pustkę (…) – rzeczy obciążają”. Razem ten zlepek słów może nie mieć sensu, ale podzielony na kilka części daje do myślenia.

Sama nie wiem jak to wyjaśnić, a uwierz mi cały czas szukam wyjaśnienia, kogoś kto powie, że też tak ma, albo najlepiej programu naukowego, który potwierdzi, że to normalne (śmiech), tym bardziej, że jestem bardzo racjonalną osobą… której przytrafiają się nieracjonalne sytuacje (śmiech).

Wiemy, że dziś i dużo, i szeroko komentuje się słowa Elona Muska, zwłaszcza, kiedy nawiązuje się do tego, że według niego w przeciągu 5-10 lat ludzie zaczną się komunikować w myślach. Jednak, jak Małgorzata Rogalska chciałaby zostać zapamiętana, odebrana przez czytelników tej pozycji? Równie podobnie inspirująco?

– Hmmm… jeszcze nie wiemy, czy Elon (ale też ktokolwiek z nas) będzie pozytywnym bohaterem ziemskiej historii, nie możemy tego wiedzieć przeżywając ją z dzisiejszego punktu widzenia. Chciałabym być zapamiętana, jako ktoś, kto pokazał, że można „myśleć ze środka”, czyli z serca, ale też pomiędzy zwaśnionymi plemionami, że świat nie jest czarno-biały, ma wszystkie kolory opinii tęczy. Można popierać słuszne działania po obydwu stronach barykady i kierować się sercem, zamiast przynależnością do danej grupy… Świat jest skomplikowany, ludzie są skomplikowani, nie sprowadzajmy siebie do czarno-białej lub jeszcze gorzej szarej masy ujednoliconych poglądów i przynależności… bo możemy wylądować na hTraE. (śmiech)

fot. Weronika Kupiszewska

Nawet, kiedy zadaję kolejne pytania, to dokonuję pewnego podziału, selekcji tematów, których chcę poruszyć w rozmowie z Panią, przez co narzucam subiektywne spojrzenie. Rzeczywiście utopijnym, może dystopijnym jest sen o odejściu od podziałów w społeczeństwie – niezależnie od jego rozmiarów?

– Myślę, że powinniśmy wyraźnie odróżnić w sercu „podział” od „różnicy”, bo możemy się różnić bez dzielenia – ot taka dziwna matematyka w mojej głowie (śmiech). Społeczeństwo bez różnic jest nudne i niemożliwe, ale za to podziałów może być mniej. Żeby tak się stało trzeba zamienić dumę na ciekawość. Nawet jeśli uważamy, że mamy najświętszą, lub jak pisze Nosowska „mojszą rację”, to warto pamiętać, że nikogo do niej nie przekonamy poprzez drwiny, presję, obrażanie, czy zastraszanie. Adoptując maltretowanego psa ze schroniska nie zaczynamy od bicia go do posłuszeństwa, tylko pokazujemy mu miłość, uczymy zaufania, próbujemy powoli oswoić i zrozumieć. Dlaczego więc (słownie) kopiemy ludzi, nie próbując zrozumieć dlaczego zachowują się jak poranione, nieufne zwierzęta?

Od zarania dziejów mamy wtłoczony do głowy paradygmat dobro kontra zło. Podając najprostszy przykład – ludzie głosują na daną partię, bo uważają, że robią to, co słuszne, a nie myśląc „ha ha ha (złowieszczy śmiech), ale teraz pokażę moim wrogom”… należy dodać ludzie po obydwu stronach politycznego muru. Dopóki będziemy traktować się nawzajem jak wrogów, czyli tych złych i dobrych, to po wygranej naszej opcji zmieni się tylko to, która „połowa” (mówiąc bardzo ogólnie) społeczeństwa będzie nieszczęśliwa. Już tego próbowaliśmy, de facto tak działamy od lat. Prawdziwa zmiana to próba budowania mostów, ciekawość rozumienia innych poglądów, znalezienia większego konsensusu… Nie mamy co liczyć w tej kwestii na media i polityków, ale możemy być od nich mądrzejsi i oddolnie pokazać, że nie interesuje nas trwanie w wiecznym konflikcie. Oddolnie popierać głosy ze środka – z serca i kierujące się sumieniem, a nie plemienną przynależnością.

A czy dziś jeszcze powinniśmy mówić o człowieku w kategoriach tworzenia podziałów; czy to może dostępna technologia, wiedza, historia, literatura w różny, zazwyczaj inny sposób wpływa na ludzkie umysły i to stąd się biorą te podziały?

– Dobre pytanie… Daniel Schmachtenberger uświadamia, że mamy technologię, którą tubylcy przypisaliby bogom, ale nie mamy boskiej etyki i miłości do bliźniego, żeby odpowiednio nią zarządzać. Współczesne algorytmy nie dbają o dobro na świecie, tylko o kliknięcia, a co więcej często są używane do tworzenia chaosu, dezinformacji, czy szerzenia nienawiści. Wykorzystują nasze najbardziej prymitywne, instynktowne potrzeby i niewiedzę na temat przebiegłości ich działania. Dlatego tak ważne jest uświadamianie społeczeństwa, co też starałam się przemycić m.in. w rozmowach Triv i jej taty.

Myślę, że to, jakiej dany kraj naucza historii, wpływa na światowe podziały lub pojednanie… Wystarczy spojrzeć na Koreę Północną, Chiny, ale też przykład z ostatnich dni – na Rosję. Obejrzałam kilka filmów dokumentalnych na RT Documentary i byłam w szoku, jak bardzo „inna” jest nauczana tam historia II wojny światowej. Dzisiaj możemy się zastanawiać, czy gdyby nie sposób nauczania historii, literatury, a także zdobycze technologiczne pozwalające na ściślejszą kontrolę, cenzurę i propagandę (niż w komunizmie sąsiad, radio i telewizja) to może obywatele Rosji mieliby większe szanse w starciu z własnym rządem… Ale powinniśmy też spojrzeć na własne, zachodnie podwórko, na to komu i nad jakimi aspektami życia oddajemy kontrolę, na jakie zmiany się zgadzamy nie zastanawiając się nad tym, co się stanie, gdy oddane prawa obywatelskie i przekazana władza trafi w niewłaściwe ręce.

Podziały są często budowane poza nami i wtłaczane do umysłów od najmłodszych lat. Nie rodzimy się podzielonymi hejterami, ale (nie)odpowiednie nauczanie, środowisko, czy wychowanie może nas nimi uczynić. Jednak wierzę w nasze poczucie sprawczości, w to, że możemy się zmieniać, być lepsi. Gabriel i Triv często między wierszami kłócą się o ludzkość, zamieniając rolami w naszej obronie lub osądzie.

fot. Wydawnictwo BookEdit

Z tego, co wyszukałem w sieci, to optuje Pani za tym, że patrzenie w przyszłość, snucie planów może być spoiwem między tzw. najinteligentniejszymi ssakami na świecie. Pomijając ten argument, co jeszcze może łączyć a jednocześnie nie dzielić?

– Uświadomienie sobie, że bez względu na to, po której stronie i jakiej barykady stoimy, każdy z nas chce po prostu godnie żyć. Mieć dach nad głową, pracę, pensje na koncie, wakacje dwa razy do roku, znajomych i tzw. święty spokój. Być może się mylę, ale mam wrażenie, że zanim pewne instytucje zaczęły nam mówić, co mamy myśleć i kogo nienawidzić, to większość właśnie o tych przyziemnych potrzebach myślała i na co dzień rozmawiała. O przyjściu do domu, zjedzeniu obiadu, obejrzeniu serialu, wyjściu na spacer. Bez względu na poglądy polityczne, medyczne, historyczne, ekologiczne, w jakikolwiek zwykły dzień tygodnia oczekujemy od życia podobnych rzeczy. Może szukanie wspólnego gruntu powinniśmy zaczynać właśnie od takich prostych rozmów o przyziemnej teraźniejszości.

Kiedy tak sobie dyskutujemy, to właśnie autor tych pytań odrywa autorkę od pracy, wchodząc w kolizję z jej planami dotyczącymi wydania następnej publikacji?

– Ach tak, „hTraE 2120 Rozkwit”, na razie istnieje w mojej głowie i spisane jako plan na karteczkach post-it w mieszkaniu. Miałam już rozpoczynać pisanie, ale ostatnie wydarzenia mnie nieco rozbiły… a chciałabym ją spisywać z punktu miłości, a nie lęku. Na pewno się dowiecie, że zaczynam pisać, bo zgodnie z obietnicą będę dopytywała w mediach społecznościowych, jakie wątki ze współczesnego świata czytelnicy chcieliby zobaczyć w fabule książki oczami hTraEn. Mam już w głowie podtytuł i okładkę – to jest taka petarda, że na samą myśl mam ochotę zacząć znowu zarywać nocki i pisać! 2021 rok to był dla mnie magiczny czas, mam wrażenie, że byłam w jakimś innym świecie, zamieszkałam na hTraE (śmiech), więc nie mogę się doczekać, żeby tam wrócić.

Odnośnie do realizowania, spełniania się, to jakie plany zawodowe ma na 2022 rok Małgorzata Rogalska?

– Zawodowo zajmuję się marketingiem dwóch marek powiązanych z motoryzacją, taka bardzo kobieca praca (śmiech) i przez cały rok realizuję wiele projektów, w tym targi i eventy, które zawsze wymagają najwięcej pracy. A wieczorami mrówcza praca nad promocją książki, pisanie drugiej części, ale też tłumaczenie pierwszej na język angielski… bo „wszyscy jesteśmy połączeni”, nie odnosi się tylko do Polski.

Korzystając z okazji chciałabym podziękować wszystkim cudownym osobom, które promują, recenzują i udostępniają moją książkę na Facebooku, Instagramie, Lubimy Czytać, Empiku, itp. itd. To bardzo wiele znaczy, szczególnie dla debiutującego autora, który próbuje połączyć jak największe grono ludzi zawartym w książce przekazem! Nigdy nie marzyłam o napisaniu książki, czy byciu autorką, wręcz wymagało to ode mnie wyjścia ze strefy komfortu, przełamania ogromnego strachu i zaryzykowania dotychczasowego życia… ale przez cały czas wiedziałam, że napisanie tej historii jest ważniejsze ode mnie, od wszystkiego, co mogłabym stracić, gdyby coś poszło nie tak. Nie chcę żyć w świecie pełnym tak głębokich podziałów, nie mogłabym patrzeć w lustro, gdybym nie spróbowała czegoś zmienić.

Ktoś w trudnym etapie mojego życia zasiał we mnie ziarenko, które wykiełkowało w kierunku tej książki. Wbrew temu, co przyswajamy w filmach, wierzę, że świat nie składa się z pojedynczych bohaterów, którzy mają zbawić ludzkość. Każdy z nas jest bohaterem ziemskiej historii – dobrym kiedy zasiewa ziarnko jedności miłości, pomocy, czy zastanowienia w drugim człowieku. One potem kiełkują i wydają różne, wzbogacające nasz świat plony. Niech więc nastąpi wielki, międzynarodowy „Rozkwit” dobroci i miłości.

I tego też serdecznie życząc, mając nadzieję, że rzeczywiście ta pozycja stanie się jedną z tych, które uświadomią nam jako społeczeństwu, że lepiej jest budować mosty, mimo tego, że odbudowa trwa dłużej i jest mniej spektakularna niż ich detonacja…

– Świetnie powiedziane! Bardzo dziękuję za zaproszenie do tej inspirującej rozmowy i możliwość omówienia tak ważnych tematów na portalu „W Tonacji Kultury”.

Interesująca informacja dla zaciekawionych postacią tej autorki:

Dodajemy notkę, że z autorką książki „hTraE 2120 – Lekcja” możecie się spotkać na Poznańskich Targach Książki, w sobotę 12 marca pomiędzy godz. 10:00 a 12:00 na stoisku wyd. BookEdit

Join Our Newsletter!

Love Daynight? We love to tell you about our new stuff. Subscribe to newsletter!

You may also read!

Walizki, czyli nowoczesne widowisko cyrkowe po raz pierwszy w Polsce!

Jakie doświadczenia życiowe nosisz w swojej walizce?Dokąd z nią pójdziesz?Co zabierzesz, a czego spróbujesz się pozbyć?Kogo spotkasz i jak

Read More...

Już 3 października jubileuszowa, 10. edycja Gali French Touch La Belle Vie!

French Touch La Belle Vie! - wielowymiarowy projekt mający na celu przybliżenie Polakom francuskiej kultury, kuchni, mody czy filozofii

Read More...

Leave a reply:

Your email address will not be published.

Mobile Sliding Menu