Ostatnio na rynku gier jest przesyt gier z otwartym światem. Sam jestem zmęczony otwartymi światami i szukałem dobrego tytułu na odpoczęcie od nich. Padło na Bayonette 1 oraz 2 na Nintendo Switch. Przekonał mnie głównie gatunek gry, slasher. Gier tego typu ostatnio jest mało na rynku, a zwłaszcza widowiskowych jak omawiany tytuł.
Zacznijmy najpierw o fabule o czym jest opowiada Bayonetta. Jest to opowieść o wiedźmie z klanu Umbra, która budzi się z pół-millenijnego snu z amnezja oraz z połową artefaktu zwanego „Eyes of the World”. Dowiaduje się, że druga połowa znajduje się w mieście Vigrid. Postanawia wyruszyć z zamiarem znalezienie drugiej części „Eyes of the World” oraz na znalezieniu odpowiedzi o swojej przeszłości. Tak się początek opowieści Bayonetty i jest według mnie okej. Nic rewelacyjnego jak do tego gatunku. Zazwyczaj slashery mają proste fabuły patrzy przykład God of War I-III, gdzie w trzeciej części pod koniec została mocno przekombinowana i nie pasowała do epickości wydarzeń.
W Bayonecie nie czułem przekombinowania, ale też nie wciągnąłem w opowieść tak jak u Kratosa. Tutaj natomiast podoba mi się klimat, bohaterowie, których widać tą japońskość. Tutaj dla wielu, może być minusem, ale ja lubię gry, które nie są mdłe jak ostatnio większość tytułów. Japończycy idealnie czerpią z naszej zachodniej kultury i tworzą coś oryginalnego. Tutaj czerpią ,,Boskiej komedii’’ widać te inspiracje światami, które istnieją Paradiso, Purgatorio oraz Inferno. Postacie są przerysowane w tym samym Bayonetta, która jest przeseksualizowania, ale to ma oznaczać silna i samodzielna kobietę. Przerysowanie postaci według mnie jest plusem do średniej fabuły bo szybko wiemy jaki charakter mają dane postacie.
Teraz game play za którym tęskniłem. Gra się opiera głównie na walce i na małych sekcjach platformowych.Mamy masę widowiskowych combo-sów, ale podstawowe w miarę wystarczą do przejścia na normalnym poziomie trudności na najtrudniejszym trzeba się nauczyć trudniejszych. W tym pomaga też loading screeny na których możemy poćwiczyć różne kombinacje. Broni jest mało, ale możemy je albo dać jako podstawową, albo dać na buty. Wiem głupio to brzmi, ale tak jest w grze. Dzięki temu zabiegowi mamy więcej kombinacji ataków.
Jeśli dobrze unikniemy ataku mamy spowolnienie czasu i możemy zasadzić soczystego combosa. Daję to dużo satysfakcji. Od czasu do czasu mamy urozmaicanie w gameplayu czy to jazdy na motorze, latania na rakiecie, walce w robocie . Tak tutaj latamy na rakiecie. Jeśli chodzi o bossów mamy tutaj parę walki z nimi są świetne, ale większość z nich pojawia się formie mini bossa co strasznie psuje frajdę wcześniejszego pokonania ich. Segmenty platformowe są bardzo ubogie i czasami frustrujące. Według mnie w grze brakuje zagadek logicznych tak jak przytaczanym wcześniej God of War, które dobrze łączyły się z walką oraz sekcjami platformowymi.
Grafika w pierwszej części jest okej. Widać już te dziesięć lat na karku. Tekstury nie dzisiejszy i nie ostre, ale w trybie przenośnym daje rade. Nadrabia jedynka designem przeciwników, który jest obłędny i zostanie większość w mojej głowie. Niestety w jedynce nie podobały mi się barwy otoczenia, które były głównie szarawe w dwójce jest o wiele więcej kolorów i właśnie druga część jest bardzo ładne jak też na swój pięcioletni wiek. Kilka razy nawet zachwyciłem się widoczkami.
Muzyka to połączenie jazzu i jpopu. Jeśli mam powiedzieć, która część ma lepszą ścieżkę dźwiękową to bym powiedział pierwsza część, która mnie zachwyciła motywem głównym. Chodzi mi o utwór Fly Me to the Moon, drugą cześć nie ma tak bardzo pamiętnego motywu, a szkoda. Nadal od czasu do czasu puszczam sobie soundtracki obu gier.
Trudno mi podsumowaniu coś więcej napisać, ale uważam, że warto przejść obie części gier jak ma się już Nintendo Switch. Ewentualnie pierwszą częścią, która będzie miała swój remasterd niedługo na ps4. Polecam sprawdzić, żeby swoje zdanie wyrobi