Przyjaźń… to naprawdę przepiękne słowo, a jeszcze prze piękniejsze uczucie, które potrafi wiązać ludzi na lata. Z założenia wszyscy chcemy się otaczać ludźmi, którzy nas wspierają, popierają i sprawiają, że czujemy się dobrze.
To dość naturalne, w końcu chyba żadne z nas nie chce zadawać się z osobami zawistnymi i zazdrosnymi o każdy nasz sukces. W filmie Małe Szczęścia nie tylko mamy okazję zobaczyć, jak wygląda pogoń za marzeniami, ale również jak w tej pogoni mogą nas widzieć osoby nam bliskie.
Pogoń za marzeniami
Każde z nas oczekuje od życia czegoś więcej i głupstwem byłoby udawanie, że tak nie jest. Odnoszę wrażenie, że to takiego cudownego wniosku na pewnym etapie życie doszła w pewnym momencie główna bohaterka filmu Małe Szczęścia Léa Monteil (Bérénice Bejo), która stwierdziła, że mimo przeciwności losu spełni swoje marzenia i zacznie się rozwijać, przestanie stać w miejscu i pozwoli sobie na czerpanie z życia pełnymi garściami. Nie chcąc Wam zaradzać za dużo, napiszę tylko, że decyzja, jaką podjęła bohaterka, nie koniecznie spodobała się jej mężowi, ale i również przyjaciołom… cała trójka nie widziała w jej decyzji czegoś przełomowego, czegoś, co zmieni jej życie, a jedynie coś, co jest jakąś jej głupią zachcianką – jednak to właśnie cała ta sytuacja sprawiła, że fabuła ruszyła z kopyta do przodu i zafundowała nam seans pełen skrajnych emocji.
Rób to co kochasz!
Małe Szczęścia to przede wszystkim film o spełnianiu marzeń i poszukiwaniu głęboko ukrytych pasji i umiejętności, które są gdzieś ukryte w naszej świadomości. To przepiękna lekcja na temat tego, że przy odrobinie chęci można zdziałać wiele, albo i nic. Przewrotna wariacja sukcesów i porażek, radości i smutku, to przede wszystkim wspaniała lekcja dla każdego z nas… w końcu chyba nigdy nie jest za późno, aby wstać i powiedzieć głośno „mogę więcej, umiem więcej”, a może nie można? Życie nie jest takie prostolinijne, jak nam się wydaje i to jest w tej produkcji piękne – ona nie oszukuje, nie mydli oczu, jest po prostu niezwykle prawdziwa i szczera, nie przedstawia wyidealizowanego świata, w którym każdy jest bohaterem i gra główną rolę. Wielki plus za takie poprowadzenie historii, w trakcie seansu naprawdę czułem, że nikt mnie nie oszukuje, a to, co reżyser prezentuje na ekranie, jest niczym jak historia z życia wzięta.
Toksyczne znajomości
Kto z nas nie spotkał na swojej
drodze ludzi, którzy nie życzyli nam dobrze? Chyba wszyscy takich znaliśmy lub
też znamy. Jednak co w sytuacji, kiedy nasi najbliżsi przyjaciele okazują się
nie do końca tak pomocni, jakbyśmy zakładali, że będą? W takiej sytuacji po
części znalazła się główna bohaterka filmu Małe Szczęścia, kiedy zwierzyła się
swoim przyjaciołom ze swoich marzeń i planów na przyszłość. Nie spotkała się z
wiwatami i poklepywaniem po plecach, za to z obgadywaniem, wylewaniem pomyj i
brakiem wsparcia. To jest chyba jeden z najsmutniejszych wątków przedstawionych
w filmie, nie jest on co prawda, aż tak mocno wyeksponowany, jak być powinien,
ale mimo wszystko sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, czy ludzie, łącząc się
w pary, a potem w grupy robią to z czystych pobudek, czy jedynie z potrzeby
przetrwania i poczucia przynależności do jakiejś społeczności. Smutne to, ale
chyba momentami niezwykle prawdziwe…
Warte uwagi
Po seansie nie mogę się pozbyć wrażenia, że „Małe Szczęścia”, to nie był film tak dobry, jak wydawało mi się, że będzie. Może to być spowodowane właśnie tym realizmem i brakiem jakichkolwiek elementów bajkowości w całej historii. Dlatego też mogę śmiało zaprosić Was na seans, bo warto zobaczyć trochę inne kino, niż to, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Uprzedzam, to nie jest też prosty film, ponieważ często w bohaterach zobaczycie samych siebie, co może Wam się po prostu nie spodobać. Niemniej jednak jest to niezwykle oczyszczające i w jakiś sposób może zmienić nasz sposób postrzegania rzeczywistości.
O Filmie:
„Małe szczęścia” to nowa komedia Daniela Cohena w gwiazdorskiej obsadzie opowiadająca historię przyjaciół, których lojalność zostanie niespodziewanie wystawiona na próbę. W rolach głównych: Bérénice Bejo, Vincent Cassel, Florence Foresti i Francois Damiens. Premiera w kinach już 18 września.
Kochająca życie Lea (Bérénice Bejo) pracuje w centrum handlowym i jest szczęśliwą żoną Marca (Vincent Cassel), konserwatysty i w pewnym stopniu niewierzącego w siebie sprzedawcy. Lea od dawna uważana jest za marzycielkę przez swoją najlepszą przyjaciółkę Karine (Florence Foresti), która jest zadowolona ze swojej kierowniczej posady w reklamie i życia z Francisem (François Damiens) oraz dwójką ich dzieci. Coś jednak zburzy spokój tej czwórki.
Pewnego wieczoru, podczas kolacji, Lea niespodziewanie ogłasza, że spróbuje swoich sił jako pisarka. Jednak jej mąż nie jest do końca przekonany do tego pomysłu. Nagły przypływ kreatywności u Lei powoduje, że także jej przyjaciółka Karine zdecyduje się spróbować swoich sił w pisarstwie, a jej mąż odkryje na nowo swoje kreatywne oblicze. Kiedy jedno z wiodących wydawnictw zainteresuje się książką Lei, wydaje się, że czekają ją same sukcesy. Tylko czy jej mąż i przyjaciele będą w stanie to udźwignąć?
Za reżyserię filmu „Małe szczęścia” odpowiada Daniel Cohen, który jest także współautorem scenariusza razem z Olivierem Dazatem na podstawie swojej sztuki „L’île flottante”. W rolach głównych występują: Bérénice Bejo (“Artysta”), Vincent Cassel (“Czarny łabędź”), Florence Foresti (“Barbecue”) i Francois Damiens (“La Famille Belier”). Producentami obrazu są David Gauquié i Julien Deris. Na ekrany polskich kin komedia „Małe szczęścia” trafi 18 września. Za dystrybucję odpowiada Galapagos Films.
Za udostępnienie filmu dziękujemy:
Fan wikingów oraz średniowiecza. Zakochany w muzyce filmowej i elektronicznej. Lubiący także dobrą książkę.
Można go spotkać nad wodą gdzie poluje na tzw. „grubą rybę”.