Skandynawskie kino grozy nie od dziś jest uznawane przez ekspertów za nietuzinkowe. Podobnie jest, kiedy omawiane w recenzjach są tamtejsze utwory literackiego tego nurtu. Pisząc jednym zdaniem, należy zaznaczyć, że na czym, jak na czym, ale na konstruowaniu przerażających fabuł to Skandynawowie znają się, jak nikt inny.
Co sprawia, że ten film jest tak dobry?
Główna odpowiedź jest jedną z najbardziej banalnych, jakich można się spodziewać. Mianowicie, mowa o fabule. Tord Danielsson i Oskar Mellander, którzy są zarówno scenarzystami, jak i reżyserami udowodnili, że potrafią budować napięcie. Będąc po seansie przyznaję, że ponownie nie bazując na niczym odkrywczym, stworzyli coś nieszablonowego. Dość powiedzieć, że film pt. „Zło czyha za drzwiami” jest kolejną produkcją, w której to dziecko jest postacią najbardziej wyczuloną na paranormalne zjawiska. Rodzic, w roli której występuje macocha Shirin, jest przekonany, że to tylko niewinne, tzw. dziecinne zabawy. Brzmi znajomo?
Też tak sądziłem. Do tego mroku dodaje doskonale skomponowana muzyka. Przyznaję, że dzięki niej, nawet kiedy para głównych bohaterów dokonywała zakupu domu, przeczuwałem, że lada moment coś się może wydarzyć. „Zło czyha za drzwiami” jest kolejnym przykładem, że jeżeli odbiorca otrzyma dobrze skomponowaną i dopasowaną muzykę do produkcji, to przez cały seans będzie „przywiązany do fotela” przez towarzyszące napięcie. Ponadto odtwórcy ról stanęli na wysokości zadania, choć przyznaję, że w mojej opinii najbardziej należy docenić Dilan Gwyn grającą Shirin. Coraz więcej kobiet odgrywany główne role w produkcjach filmowych, ale niewiele jest takich, które prezentują swój charakterystyczny styl. Dilan Gwyn po raz kolejny udowodniła, że jest nie tylko utalentowaną aktorką.
Schematyczny opis fabuły
Oto siedmioletni chłopiec o imieniu Lucas po przyjeździe do nowego domu z ojcem i macochą zaczyna się komunikować z fikcyjnym przyjacielem. Z początku Shirin, która jest nową partnerką głowy rodziny, podchodzi co najmniej… sceptycznie do tego, jak zachowuje się Lucas. Kiedy chłopiec pyta ją: „Czy martwa osoba może wrócić?”, jest przekonana, że to tylko jedno z dziecięcych, niewinnych pytań. Z biegiem czasu sama zaczyna słyszeć nienaturalne głosy dochodzące z niezamieszkałej części domu, a także widzieć w ciemnościach niezidentyfikowane sylwetki.
Choć Shirin otrzymuje coraz więcej dowodów na to, że spotyka się ze zjawiskami paranormalnymi, nie chce uwierzyć w istnienie sił z innego świata. Ignoruje nawet przerażające plotki o ich domu, które krążą po okolicy. Pewnego dnia głowa rodziny wyjeżdża w delegację i macocha zostaje w nowym domu sama z pasierbem. Kiedy znika siedmioletni Lucas, Sherin zostaje zmuszona do udania się do świata duchów, by uratować Lucasa. Tym samym coś, co wydaje się nierealne, staje się mroczną rzeczywistością. Brzmi znajomo? Dlatego właśnie wszystkim tym, którzy sugerują się np. notkami prasowymi na temat danej produkcji, odradzam dokonywania tego. Spotkacie się ze złudnym wrażeniem mówiącym, że widzieliście już podobne produkcje. Moim zdaniem twórcy postawili na przedstawienie schematycznego opisu fabuły po to, by odbiorca przeżył fascynującą przygodę dopiero w czasie seansu.
Czynniki utrudniające odbiór treści
Przed seansem otrzymujemy informację, że historia jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Jednak tu pojawia się pewien zgrzyt, a mianowicie z finalnym produktem może zapoznać się tzw. masowy odbiorca. Tenże utwór jest pokazywany w kinach zwanymi hegemonami na polskim rynku. Natomiast, aby zapoznać się z historią, na podstawie której jest stworzony film, należy uważnie przejrzeć kilka źródeł internetowych. Tego typu zadania podejmują się zwykle kino maniacy, a nie masowy odbiorca. Dlatego uważam, że tę produkcję obejrzeć może każdy, ale nie każdy zrozumie ją w takim stopniu, by po wyjściu z kina zastanowić się nad tym, co tak naprawdę nas otacza.
Podsumowanie, czyli czas na noty
Reasumując, po raz kolejny duet Danielsson&Mellander stworzył coś nietuzinkowego z czegoś na pozór schematycznego. Być może w tej recenzji przewija się wątek mojej słabości do skandynawskiej sztuki budowania fabuły, ale należy oddać, że o skandynawskim kinie i literaturze grozy słyszał niemalże każdy odbiorca kultury. „Zło czyha za drzwiami” skłania do refleksji, a właśnie tego poszukuję w kinie, więc w mojej ocenie produkcja zasługuje na notę osiem i pół w skali dziesięciopunktowej.