Choć publikacja tego tytułu, to debiut Anny Krystaszek na scenie polskiej literatury, tak należy oddać, że autorka przywitała się z czytelnikami z przytupem. Jeżeli poszukujecie thrillera, który zapewni Wam coś więcej niż „tylko” poczucie strachu, to koniecznie powinniście sięgnąć po tenże tytuł! I poniżej przedstawiamy Wam recenzję tej pozycji, która należy do serii #wtonacjirecenzji.
fot. Wydawnictwo Muza
O czym opowiada ten tytuł?
W książce autorka przedstawia nie tylko interesującą fabułę. Również edukuje, dlaczego nie należy kierować się zazdrością przy podejmowaniu decyzji. I jeżeli chcecie zapoznać się z samym opisem fabuły, to zapraszamy Was do zerknięcia do serii #wtonacjipromocji, jak i do kliknięcia tego linku: https://wtonacjikultury.pl/2021/09/16/wtonacjipromocji-w-cieniu-terapeutki-czyli-dlaczego-zazdrosc-sieje-spustoszenie/.
Jaki jest to thriller?
Dlatego w tym tekście, który należy do serii #wtonacjirecenzji, nie przedstawię faktów, historii i problemów, z jakimi zmagają się poszczególni bohaterowie. Mówiąc o samej akcji, dodam, że toczy się ona wartko, a czytelnik stale dowiaduje się nie tylko nowych, ale również ważnych rzeczy. I właśnie w tym tkwi magia „W cieniu terapeutki”. Jest to wciągająca pozycja, na której lekturze można spędzić bardzo przyjemnie czas. Kiedy zagłębiałem się w losy poszczególnych bohaterów, spodziewałem się, że skoro już na starcie „otrzymujemy” masę trupów, to, że będzie to krwisty thriller, a tych ci u nas dostatek. Na szczęście Anna Krystaszek nie dołączyła do tego grona autorów. Umiejętne poprowadzenie czytelnika przez krwistą historię również wymaga szerokiej gamy umiejętności. Jednak jak pisałem wyżej, autorów podejmujących się tego typu sztuki, w Polsce mamy dostatek.
Czyli jest to nieklasyczny thriller?
Chciałbym napisać, że jest, więc to pozycja dla tych, którzy nie przepadają za brutalnością, ale musiałbym skłamać… Anna Krystaszek w „W cieniu terapeutki” nie zrezygnowała z przedstawienia brutalności. Po prostu autorka postanowiła, że lepiej będzie ją subtelnie przemycić na strony książki w nieoczywisty sposób. Jaki? Tego dowiecie się, sięgając po tę pozycję. Jednak mogę zapewnić, że nie bez powodu ta lektura znalazła się w kategorii zatytułowanej „thriller psychologiczny”. I należy oddać autorce, że albo ma tak rozległą wiedzę, albo dokonała bardzo dobrego researchu przed pisaniem, albo skorzystała z połączenia tych dwu kwestii. Dzięki temu „W cieniu terapeutki” jest książką, która opowiada o czymś więcej, niż tylko o losach poszczególnych bohaterów.
Jacy są bohaterowie tego thrillera?
Autorka zaprezentowała nam ich kilku i za każdym razem decydując się na pisanie w formie pierwszoosobowej w czasie przeszłym. Co kilka stron następuje zmiana bohatera oraz podoba mi się to, ponieważ dzięki temu czytelnik nie ma czasu na „zanudzenie się” poznawaniem historii z jednej perspektywy.
Czego dowiadujemy się o warsztacie pisarki?
Anna Krystaszek w umiejętny sposób ukazała, że zmieniają się co kilka stron optyka na opisywaną historię, może tylko pomóc. O ile jest dobrze skonstruowana. Uprzedzam, że taka właśnie jest w „W cieniu terapeutki”.
Co do samego warsztatu, to czas opowiedzieć o nim nieco więcej. Czasami w mig łapie się melodyjność tekstu, a czasami trzeba się „wgryźć” w fabułę, by ją wyczuć, a czasami są fragmenty, gdzie po prostu trzeba o niej zapomnieć. Jest to wybijające z rytmu, a nie słyszałem, by była to książka awangardowa, więc z przyjemnością czekam na następne dzieła autorki, by zobaczyć, jak rozwija się jej warsztat.
Nadeszła chwila krytyki?
Tak bym tego nie ujął, ale też nie zamierzam być dworskim dziennikarzem. Dlatego słowa krytykujące się znajdą, ale chciałbym, byśmy wszyscy pamiętali, że jest to literacki debiut autorki. I chyba nie muszę przytaczać historii o tym, jak to znane nazwiska ze świata literatury przepisywały swoje debiuty…
Nie odbiegamy za bardzo?
Ano nie, gdyż już wracamy do recenzji „W cieniu terapeutki” Anny Krystaszek. W trakcie czytania kilkukrotnie zastanawiałem się, co dokładnie miała na myśli autorka. Nie chodzi tu tyle o fabułę, co o rozgraniczenie między tym, co może się wydarzyć, a licentia poetica. Jak każdy czytelnik wie, twórcy od zalania dziejów naginają pewne fakty, historie, możliwości na potrzeby fabuły. Nie jestem jej zwolennikiem, ale staram się rozumieć tworzących. I tu w „W cieniu terapeutki” mam pewnego rodzaju zagwozdkę, ponieważ czasami odnosiłem wrażenie, że autorka w za dużym stopniu skorzystała z licentia poetica. Co mam na myśli? W czasie lektury przyjrzycie się, jak osoba zażywająca wiele lat narkotyki, podchodzi do tematu terapii odwykowej i, co następuje kilka dni później.
Podsumowanie, czyli jaki ogłaszam werdykt?
W mojej opinii Anna Krystaszek prezentuje swój styl, który jest wyczuwalny od lektury pierwszych stron. Z pewnością autorka potrafi budować napięcie i tworzyć logiczne historie. Do tego już w debiucie zdarzały się chwile, że pojawiła się melodyjność tekstu, co pokazuje, że jest to wyróżniająca się autorka. I należy oddać, że autorka swój debiut wydała nakładem wydawnictwa Muza, czyli jednej z większych firm w Polsce, co pokazuje siłę jej sposobów argumentacji.
Autorka zasługuje na same pochwały?
Oczywiste jest, że słowa pochlebne idą wspólnie z tymi, które są powszechnie uważane za krytykujące. Jak pisałem wyżej w tej recenzji, która należy do serii #wtonacjirecenzji, mam nadzieję, że autorka zdecyduje się albo na wprowadzenie melodyjności do swoich tekstów na całej ich przestrzeni, albo całkowicie z niej zrezygnuje. Wiadome jest, że jako debiutantka otrzymuje nieco większy margines błędu, niż wieloletni twórcy, jednak też czasami na miejscu autorki nie sięgałbym tak chętnie po licencia poetica.
Na jaką notę zasługuje „W cieniu terapeutki”?
Gdyby Anna Krystaszek była znaną pisarką, napisałbym, że na notę na granicy sześć i pół, a siedem w dziesięciopunktowej skali. Jednak z racji tego, że jest debiutantką, która już w posłowie zapowiada kontynuację serii, to decyduję się na przyznanie… ośmiu oczek. Anna Krystaszek przekonuje mnie swoim warsztatem i jestem pewien, że nie zrazi się i będzie dalej kroczyła dziarskim krokiem, by z autorki stać się pisarką.