Film Bogusława Joba i Denisa Delića opowiada głośną w latach 90 tych historię Sławomira Sikory(Bartosz Sak), młodego przedsiębiorcy, który wraz ze swoim wspólnikiem był prześladowany przez bezwzględnego człowieka, który próbował wymusić na nich spłatę wyimaginowanego ogromnego długu.
Długotrwałe naciski ze strony oprawcy i niebywałe żądania sprawiają, że Sławek aby chronić siebie a przede wszystkim swoich bliskich dopuszcza się morderstwa na swoim ciemiężcy i trafia za kraty na 25 lat. Wyrwany ze swojego życia, nagle znajduje się w nowej, nieznanej dla siebie rzeczywistości, która jest przede wszystkim bardzo niebezpieczna, wyzwala w nim instynkty aby mógł przetrwać.
Dramat człowieka doprowadzonego do ostateczności.
Zwyczajny chłopak, który chciał od życia czegoś więcej musi znaleźć w sobie siłę aby poradzić sobie w realiach jakie panują za więziennym murem. Jako taki szacunek pośród współprowadzonych wyzwala fakt, że Sławek odsiaduje wyrok wynikający z art.148 kodeksu karnego. Sikora uczy się jak zyskiwać sobie sojuszników, jak zdobywać szacunek i jak funkcjonować w zgodzie z więziennymi subkulturami. Dzięki przyjaźni z Hektorem (Piotr Stramowski)- byłym żołnierzem Legii Cudzoziemskiej , który także odsiaduje wyrok wynikający z tego samego paragrafu oraz pomocy działaczki społecznej na rzecz praw obywateli (Olga Bołądź) udaje mu się uwierzyć, że jest jeszcze dla niego szansa na wcześniejsze zwolnienie.
Wstrząsająca historia o nierównej walce człowieka z wymiarem sprawiedliwości.
fot. materiały prasowe
„Mój dług” to przede wszystkim mocne kino dla widzów, którzy nie boją się ciężkich tematów, to kino społecznego niepokoju. Jednak na tle filmów o podobnej tematyce jak np. „Symetria” czy też głośny „Dług” Krzysztofa Krauzego, który również opierał się na historii Sławomira Sikory to „Mój dług” wypada nieco bladziej ale nie można powiedzieć, że jest to stricte zły film. Ogląda się go z zaciekawieniem chociażby dlatego, że widać jak główny bohater ewoluuje. Jak staje się z każdym rokiem odsiadywania wyroku coraz bardziej gruboskórny i odporny na sytuacje jakie go spotykają w więzieniu ale też stara się walczyć o zachowanie siebie. W pewnym momencie wydaje się, że pozbawiony nadziei Sławek obojętnieje i gaśnie, prosi nawet swoją dziewczynę aby więcej do niego nie przychodziła bo on nie wiem jakim będzie człowiekiem, kiedy odbędzie wyrok. Kiedy jednak pojawia się nadzieja na uzyskanie ułaskawienia od prezydenta na nowo rośnie w nim determinacja aby zmienić swój los.
Jakie pytania stawia film „Mój dług”?.
Jako film z gatunku filmów społecznych na pewno zadaje pytanie co musi dziać się w człowieku, który zostaje doprowadzony do ostateczności i dopuszcza się czynów tak drastycznych jak morderstwo. Sławomir Sikora nie planował tego co zrobił po prostu działał w ogromnym stresie chcąc chronić życie swoje i bliskich i w wraz ze swoim wspólnikiem odebrał je swojemu oprawcy. Sądzony był jak najgorszy przestępca i otrzymał najwyższy możliwy wyrok. Nikt z wymiaru sprawiedliwości w tamtym czasie nie brał pod uwagę okoliczności łagodzących. Czy tak powinno być? Zdecydowanie nie. Myślę jednak, że cokolwiek by w tamtym czasie nie zeznał Sikora było to na jego niekorzyść. Pokazuje to szczególnie jedna scena z przesłuchania u prokuratora, gdzie jurysta przeprowadzając śledztwo w między czasie je sernik i popia kawę poddając wątpliwości niemal każde słowo oskarżonego.
Filmowi można zarzucać wiele zaczynając od niepotrzebnych nostalgicznych scen po niedokończone wątki ale na pewno nie to, że traktuje o ważnym temacie społecznym jakim jest nierówna walka człowieka z systemem. „Mój dług” może nie wbija w fotel jak wspomniany wyżej film Krauzego czy nie ma w nim tyle brudu co w „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” Jana Holoubka ale jest wart obejrzenia tym bardziej, że przy tworzeniu scenariusza pomagał sam Sławomir Sikora.