Grupa White Noise powstała 1 kwietnia 2018 r. Wówczas to w zaprzyjaźnionym białostockim studiu muzycznym odbył się casting zorganizowany przez pomysłodawcę projektu, kompozytora Łukasza Poliszkiewicza (Lukas Gunner). Buntowniczy styl śpiewania i nietypowa uroda, sprawiły, że na dalszą muzyczną przygodę, Łukasz zaprosił 18-letnią wówczas Aleksandrę Janczarek (Lex).
Współpraca okazała się daleka od prima aprilisowego żartu. Dwie odmienne białostockie osobowości połączyła miłość…do koreańskiego popu. To właśnie azjatycka muzyka mainstremowa stanowi główną inspirację duetu. White noise to nowy ciekawy projekt muzyczny któremu watro się przyglądać. Ostatnio ukazał się teledysk do utworu I find myself który opowiada o zatartej granicy między miłością a obsesją.Tekst ma osobisty wymiar, gdyż powstał na bazie zbliżonych doświadczeń duetu. A sporo ciekawych informacji zdradzili nam w rozmowie członkowie Ola i Łukasz.
Zapraszamy do lektury.
Jesteście nową grupą na polskim rynku muzycznym, jak zetknęły się Wasze drogi muzyczne ?
Łukasz:
Po latach eksperymentów z projektami różnej maści, postanowiłem się muzycznie ustatkować. Uznałem, że mam na tyle doświadczenia, iż mogę podjąć próbę stworzenia czegoś wyjątkowego. W jednym z zaprzyjaźnionych studiów dźwiękowych zorganizowałem casting na wokalistkę do nowego projektu. W ciągu dwóch dni przesłuchałem około kilkadzieścia kandydatek. Każda z nich miała przygotować dwa utwory. Jeden wybrany przez siebie, drugi przeze mnie. Pamiętasz chociaż co to było , Ola? (śmiech)
Ola:
Nie za łatwą piosenkę wybrałeś do przesłuchań. ,,Paramore – Still into you,, z, jak to mówisz, boską i piękną Hayley Williams. Drugą piosenką jaką śpiewałam, była chyba ,,Gloria Gaynor- I will survive,, Pamiętam, że okropnie się zdziwiłeś, że zerkałam na słowa z telefonu, podczas gdy reszta przychodziła z kartkami. (śmiech)
Łukasz: Halley jest dla mnie symbolem buntu. Uwielbiam osoby, które odróżniają się od otoczenia. Zresztą, jeśli spojrzymy na metamorfozy fryzur Oli, dostrzeżemy podobieństwo.
Ola:
No może jestem trochę rebel, ale bez przesady. Na przykład wolę ściągać z telefonu niż z kartki.
Łukasz:
Szukałem osoby pełnej energii, pozytywnej, kolorowej, która swym blaskiem, oświeci mi dalszą drogę muzyczną. To wszystko znalazłem w Oli. Oczywiście wokal był na pierwszym miejscu. Chciałem też abyśmy pasowali do siebie wizualnie.
Ola:
Na szczęście ma się tą dziwną charyzmę (śmiech)
Łukasz: Połączyło nas też słuchanie koreańskiego popu, z którego to również czerpiemy inspirację. Może nie mam plakatów nad łóżkiem jak Ola, ale k-pop często gości u mnie na playliście w komórce.
Ola:
Mam tylko jeden plakat!… No dobra, może siedem. Mogę się jednak pochwalić, że trzy z nich zdobyłam w dniu koncertu BTS w Berlinie, na który udało mi się zdobyć bilety VIP.
Łukasz:
Ja oczywiście wolę dziewczęce składy. Ola wzdycha głównie do chłopaków z BTS.
Jak byście określili gatunek muzyczny jaki prezentujecie?
Łukasz:
Gdy zakładaliśmy nasz profil na facebooku i musieliśmy wpisać gatunek, w jakim się poruszamy, popatrzyliśmy na siebie z uśmiechem. Ola spytała mnie: ,,Łukasz, co my właściwie gramy? Jednoznaczna odpowiedź z moich ust wtedy nie padła. Nie ograniczamy się do jednego gatunku. Każdy utwór będzie utrzymany w nieco odmiennej stylistyce.
Dlaczego właśnie azjatycka muzyka mainstremowa stanowi Wasza inspirację ?
Ola: W k-popie zacierają się granice między gatunkami. Niejednokrotnie w ciągu 3 minut piosenki, możemy posłuchać rockowych wstawek i klubowego bitu. Osobiście uwielbiam też teledyski koreańskich gwiazd. Nieraz przebijają produkcje ze Stanów, nie tylko jeśli chodzi o budżet, ale też i pomysłowość. Jeśli udałoby się choć w 5 % przenieść rozmach produkcji do naszych klipów byłabym przeszczęśliwa. Zresztą, K-pop to nie tylko muzyka. To cała kultura muzyczna, która bardzo się różni od naszej. Zawsze byłam ją zachwycona. Też kiedyś chciałabym wypuścić lightstick! (śmiech)
Jakie są Wasze inspiracje? Czy macie swoich mistrzów muzycznych ?
Ola:
Inspiracje… Całe moje dotychczasowe życie poświęciłam na naukę muzyki. Zostanie piosenkarką było moim dziecięcym marzeniem, po zobaczeniu Dody w telewizji. Miałam wtedy może 6 lat (śmiech). Jednak od małego uwielbiałam śpiewać. Najpierw zaczynałam od openingów z japońskich anime, a potem przerzuciłam się na piosenki na szkolnych apelach. Potem, rodzice zapisali mnie do szkoły muzycznej na obój. Moi nauczyciele utwierdzili mnie w przekonaniu, że muzyka to coś, co chcę robić przez całe moje życie. Chociaż nie wybrałam tego instrumentu jako mojej drogi życiowej, jestem naprawdę szczęśliwa, że akurat na niego trafiłam. Wszyscy ludzie jakich poznałam na moim muzycznym szlaku zostali moją życiową inspiracją.
Łukasz:
Ja dodam tylko, że obój to dla mnie najmniej seksowny instrument (śmiech). Całkowicie nie pasuje do stylu łobuziary…Osobiście nie posiadam żadnych mistrzów. Do dalszych działań inspiruje mnie zaś moja współpracowniczka…
Pracujecie nad swoją pierwszą płytą, ile utworów i w jakiej stylistyce muzycznej możemy się spodziewać na krążku?
longplaye odchodzą w zapomnienie. Do każdej nagranego singla planujemy również teledysk. Nie chcemy nagrać płyty z dziesięcioma utworami, które bez videoklipu, nawet nie dotrą do większej widowni.
I find myself to wasz 1 utwór ciekawa jest geneza powstania tego utworu
Łukasz:
Utwór powstał na bazie naszych doświadczeń z, delikatnie mówiąc, średnio udanych związków. Pisząc kolejne wersy zastanawialiśmy się, dlaczego w związkach nic nie rozkłada się po równo. Czy ktoś zawsze musi kochać bardziej? Osobisty charakter piosenki, sprawia, że jest wiarygodna. Co ciekawe, tekst powstał najpierw w języku polskim. Dopiero później uznaliśmy, że warto pokusić się o wersję po angielsku.
Powstał także teledysk, co było najtrudniejsze w kręceniu klipu oraz kto za niego odpowiada?
Łukasz:
Za teledysk odpowiada ekipa Be Logic, którą serdecznie pozdrawiamy. Chociaż lato było wyjatkowe suche, to w dniu kręceniu teledysku padało bez przerwy. W ciągu 12 h kręcenia kilkakrotnie przechodziła burza. W opuszczonej fabryce było strasznie zimno, dach przeciekał, ale to tylko potęgowało realizm. W okolicy ponadto grasował wówczas poszukiwany pyton…
Ola:
Dla mnie najtrudniejsza była scena, kiedy to musiałam kopnąć Łukasza, aby przewrócić go z krzesła. Scenę epickiego upadku powtarzaliśmy conajmniej 30 razy. Ciężko patrzeć, jak ktoś dla sztuki zalicza glebę (śmiech).
Łukasz:
Nie było tak strasznie. Plecy bolały tylko 3 dni. Ja za to miałem opory aby ,,na chama,, wlewać Ci wodę do ust. Bałem się, że się udusisz…Jak widać dbamy o siebie nawzajem…
Muzyka elektroniczna w Polsce jest raczej niszowa. Zazwyczaj pierwsze skojarzenie jakie ma zwyczajny odbiorca to „techno” – ale ta muzyka to różnorodność gatunków co chcecie Wy dodać niej .
Ola:
Obecnie każda gatunek muzyki czerpie z wpływów elektro. Coraz rzadziej w radiach słyszymy akustyczne instrumenty. Myślę, że do worka z techno nie zostaniemy jednak wrzuceni.
Łukasz:
Tak, moje białe rękawiczki przepadły…
Ola:
Mamy taką dewizę: ,,Melodyjni do bólu’’. Dlatego do świata elektroniki przenosimy, jak to mówi Łukasz ,,catchy,, motywy.
Wiem, że to trudne pytanie, ale jestem ciekaw Waszej odpowiedzi. Kto jest Waszym ulubionym producentem i kompozytorem? I dlaczego on (lub ona)?
Ola:
To jest bardzo ciężkie pytanie. Na temat kompozytorów mogłabym się rozwodzić godzinami. Mogę jednak powiedzieć, że uwielbiam muzykę filmową i z gier komputerowych. Uważam, że kompozycje Hansa Zimmera są magiczne. Uwielbiam także muzykę z gier Final Fantasy, szczególnie tą napisaną przez Nobuo Uematsu. Mogłabym jeszcze wymienić kompozycje Yoko Shimomury z Kingdom Hearts, których potrafię słuchać godzinami. No i nigdy nie wyjdę z podziwu muzyki gry Undertale, którą stworzył Toby Fox. Niedość, że stworzył tak świetną grę, to jeszcze zajął się jej obróbką muzyczną. Naprawdę, czapki z głów.
Łukasz:
Ja z kolei uważam muzykę filmową za nudną…Ola nie patrz tak na mnie !(śmiech). Ja najbardziej cenię sobie amerykańskich producentów pop, jak chociażby Ian Kirkpatricka, odpowiedzialnego chociażby za sukces Dua Lipy czy Jasona Derulo. Uważam, że takiego brzmienia jak on, nie wykręci nikt z branży.
Jakiego sprzętu używasz w pracy? Czy komputer, programy do komponowania – są potrzebne? Czy może wystarczy ołówek i kawałek papieru nutowego?
Łukasz: Zawsze powtarzam Oli, że jestem jak Beatlesi. Nie muszę umieć czytać nut, aby tworzyć. Papier nutowy służy mi jedynie do nauki origami (śmiech). Całość swojej pracy wykonuję przed komputerem. Wstępne motywy gram na podłączonym kontrolerze, a następnie edytuje je w swojej stacji roboczej. Dzisiejsza muzyka to bowiem nic innego jak układanie klocków na pececie…Nie posiadam wykształcenia muzycznego i będę upierał się przy stanowisku, iż taka edukacja ogranicza twórców.
Czym się interesujecie poza muzyką?
Łukasz:
Ola całe noce spędza na grach komputerowych. Czasem ciężko się do niej dobić z tego powodu.
Ola:
Nieprawda (śmiech)…czasem też się uczę. Chociaż to prawda, że uwielbiam odstresowywać się przy grze w Osu! I League of legends, moją drugą pasją oprócz muzyki, są języki azjatyckie. Aktualnie studiuję koreanistykę, a także uczę się chińskiego I japońskiego. Faktem jest jednak, iż lubię wirtualny świat, czego o Łukaszu nie można powiedzieć.
Łukasz:
Ograniczam komputer do minimum. Niestety te minimum to 15 h dziennie. Na szczęście mamy też wspólne zainteresowania. Są to zjawiska paranormalne. Dlatego też lubimy oglądać filmy z dreszczykiem.
Gdzie będziemy mogli Was zobaczyć, usłyszeć w najbliższym czasie?
Łukasz:
Na koncerty w pełnym wymiarze czasowym trzeba jeszcze trochę zaczekać. Nie wyobrażamy sobie aby grać covery przez większość występu. Jeśli zarejestrujemy większy materiał, myślę że najbliższy sezon może należeć do nas.
FB:
https://www.facebook.com/WhiteNoisePl/
Instagram:
https://www.instagram.com/whitenoisesquad/
Rozmawiał : K.S
Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozprzestrzenianie artykułu bez zgody autora jest zabronione!
Prawo chronione przez ustawę z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych: Dz.U. z 1994 r. Nr 24, poz. 83