Warszawa, stolica Polski i wymarzone miasto każdego nastolatka. Zakocha się on w jego klimacie. Znajdziemy tutaj wszystko, zabytki, wieżowce oraz siedziby międzynarodowych firm. Aleksandra Rumin w swojej nowej książce udowadnia nam, że oprócz wszystkich tych rzeczy, znajdziemy również czarny humor, zbrodnie oraz tonę gagów.
Wystarczy tylko zjechać z centrum i dotrzeć do magicznej dzielnicy – Bielany.
W „Zbrodni na blokowisku” śledzimy poczynania zdegradowanego dziennikarza Piotra, który prowadząc swoje nudne życie, musi ponownie udzielać się w sztampowym i budżetowym szmatławcu, jakim jest dzielnicowa gazeta pod nazwą „Bielańczyk. Na tym opiera się cała fabuła i groteska. Przedstawiona zostaje nam przeszłość naszego bohatera i jego związku jak również dzieje mieszkańców bloku, w którym mieszka. Nie od dziś wiadomo, że sąsiedzi są nieodłączną częścią życia każdego lokatora. W ramach tego, by nie odkryć za dużo na temat całej intrygi, czy też obecnych gagów, wspomnę tylko, że przypadkowe zabójstwo dokonane przez naszego redaktora sprawi, iż zagadka zaciśnie się wokół niego.
Kryminał wypełniony jest mnóstwem żartów oraz zabawnych sytuacji o zabarwieniu bardziej kierującym nas na tory czarnego humoru. Dla mnie jest to ogromnym plusem, gdyż ostatnio cierpiałem na niedobór czarnej komedii. Miło jest zobaczyć i dać się pochłonąć grotesce w wydaniu Bielanowych blokowisk. Plus dla autorki za to, że bardzo dobrze potrafi przedstawić wszystkie przywary oraz pewne stereotypy typowych mieszkańców bloku. Tworzy to pewnego rodzaju pejzaż lokalnego folkloru. Paleta takich bohaterów jest znana każdemu, kto zna smak życia na piętrze. Możemy się utożsamić z podobnymi sytuacjami w jakich uczestniczy Piotr. Od wrednego dzielnicowego, zbyt wścibskiej sąsiadki czy nawet lokalnej maskotki, jaką jest dzik Chrumczysław.
„Zbrodnia na blokowisku” jest książką, którą można przeczytać w ciągu jednego wieczoru. To duży plus, gdyż krótkie zaciągnięcie się klimatem Bielan jest bardzo orzeźwiające. Fani kryminału niech nie spodziewają się wykwintnej intrygi rodem z książek JoNesbø. Jednak aspekt humorystyczny w postaci czarnej komedii jest tym, co gra pierwsze skrzypce. Powyższe składa się na fakt, iż „Zbrodnia na blokowisku” jest krótką albo bardzo zabawną historią, której sytuacje nie raz mogły dotyczyć mieszkańców jakiejkolwiek polskiej dzielnicy blokowiskowej.
Serdecznie polecam osobom poszukującym lekkiej lektury z niecodzienną dozą humoru.
Dziękujemy wydawnictwu Initium za udostępnienie tytułu.
One commentOn Zbrodnia na blokowisku – Czyli Bielany, groteska oraz salmonella.
Bardzo ciekawy blog, rzeczowy i wyważony. Od dzisiaj zaglądam regularnie i subsbskrybuje kanał RSS. Pozdrowienia 🙂