26 sierpnia odbyła się oficjalna premiera filmu „Mistrz” zainspirowanego losami Tadeusza”Teddy” Pietrzykowskiego, w którym mamy opowieść o czasie jego pobytu w obozie Auschwitz I. Jest to inspirowana autentycznymi zdarzeniami historia o harcie ducha, niezwykłej woli życia i o sile jaką można czerpać z walki za innych.
Tematyka obozowa zawsze wzbudza wiele kontrowersji. W dziełach pisanych czy kinowych łatwo o przerysowanie postaci czy spłycenie znaczenia tragedii która działa się za bramą z widniejącym sloganem „Arbeit macht frei”. W filmie „Mistrz” to się nie zadziało.
Scenografia stworzona 1:1 i znakomite odtworzenie roli tytułowego bohatera przez Piotra Głowackiego sprawiają, że film trzyma w napięciu do samego końca.
Tadeusz Pietrzykowski jest więźniem z numerem 77. Do obozu trafia z pierwszym transportem. Więźniowie wiedzą kim jest – bokserem z warszawskiego klubu „Legia”, trenowanym przez Feliksa Stamma. Przed wojną, w środowisku bokserskim słynął z uników i miał zadatki na karierę. Jednak tu, w obozie Auschwitz, nie miało to żadnego znaczenia. Nie zamierzał być bohaterem, wyrwany ze swojego rodzinnego dworku i rzucony w sam środek piekła chciał tylko wykonywać swoją pracę aby przeżyć. Sprowokowany przez kapo i zmuszony do pojedynku daje pokaz swoich umiejętności pięściarskich. I tak o to „Teddy” i bokserskie igrzyska stały się zabawą i dochodową rozrywką dla znudzonych SS-manów.
Dla Pietrzykowskiego była to walka o zachowanie człowieczeństwa, godność i honor swój ale i wszystkich więźniów. Nawet w tak ekstremalnych warunkach potrafił odnaleźć w sobie sportowego ducha.
Stanął na ringu a jego odwaga i męstwo budziły respekt nawet wśród obozowych katów. Pojawiło się również kilka pobocznych wątków, które tylko uzupełniły historię boksera.
„Mistrz” nie jest tylko biografią wybitnego sportowca. Oczywiście reżyser Maciej Barczewski rekonstruuje wiele ważnych wątków z życia bohatera, ale najważniejsza jest sama droga do mistrzostwa. Tu nie ma walki o tytuły a o przetrwanie.
Zdjęcia Witolda Płóciennika wypadają znakomicie i bardzo przekonująco, podkreślają grozę obozu a ścieżka dźwiękowa Bartosza Chajdeckiego podkreśla efekt filmu.
Najciekawszą postacią drugoplanową, która została mocno zarysowana w filmie jest Rapportführer grany przez Grzegorza Małeckiego. Jako najważniejszy urzędnik Wydziału III Rzeszy w strukturze niemieckich obozów czuł się w Auschwitz jak pan decydujący o ludzkim życiu i śmierci.
Najważniejsze żeby zgadzały się cyfry. Sadystyczny w mundurze esesmana, za drzwiami rodzinnego domu zmieniał się w dystyngowanego męża i i oddanego ojca. Pozostali bohaterowie tworzą tło dla toczącego się pojedynku pomiędzy tymi dwoma bohaterami.
Należy jednak podkreślić, że film należy do sukcesu Piotra Głowackiego, który włożył wiele pracy i trudu żeby jak najlepiej wcielić się w rolę Tadeusza Pietrzykowskiego,. Spędził mnóstwo czasu w Muzeum Auschwitz-Birkenau ale i na sali treningowej. Pod okiem Michała Pluskoty i Konrada Ostrowskiego pracował nad ciałem i siłą, poznawał wiedzę bokserską, zrzucił aż 16 kg. Aktorowi zależało aby walki były żywe i wyglądały jak prawdziwe. Bohater mówi w filmie niewiele, gra opiera się głównie na mimice i fizyczności.
Zanim wybierzecie się do kina warto poznać historię Tadeusza „Teddy” Pietrzykowskiego, w czym z pewnością pomoże książka o tym samym tytule, której premiera ukazała się równocześnie z filmem.
W skrócie:
W 1941 r. Pietrzykowski stoczył pierwszą walkę z niemieckim kapo, wicemistrzem wagi średniej Niemiec, Walterem Dunningiem. Nagrodą za wygraną walkę miał być chleb. Przedwojenny wicemistrz Polski szybko zdobył także tytuł mistrza wszechwag niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. W 1943 r. został przeniesiony do KL Neuengamme, gdzie stoczył około 20 walk. Później trafił do KL Bergen-Belsen. Tam doczekał wyzwolenia w 1945 r. Po powrocie do Polski pracował jako instruktor wychowania fizycznego. Zmarł w 1991 r.