8 kwietnia odbędzie się wernisaż wystawy „Danger close” w warszawskiej Piękna Gallery, na której prezentowane będzie odnoszące się do wojennej przemocy malarstwo Ryszarda Szozdy.
W rezultacie wieloletnich badań nad historią, wojskowością, filozofią i psychologią, artysta analizuje naszą percepcję okrucieństwa oraz przewrotność, z jaką rozlew krwi brzydzi w zależności od tego, czy jest publiczną egzekucją czy tzw. neutralizacją celów. – Na wystawie „Danger close” Ryszard Szozda stawia przed nami kolejne klatki z sekwencji uderzenia: cel, trafienie, efekt. Artysta portretuje eksplozje od 2016 r., a materiałem źródłowym dla jego obrazów są archiwalne zdjęcia i nagrania z prób jądrowych oraz wojen w Wietnamie, Iraku czy Afganistanie. Dlaczego to robi? Ponieważ wszystko, co zostaje utrwalone w formie dzieła sztuki, przenosi się z ogromnego worka „nie musi mnie to obchodzić” do małej, wewnętrznej kieszonki „może jest w tym coś ważnego?” – komentuje Stefania Olbrycht z Piękna Gallery.
Good morning, Vietnam
Tytuł wystawy – „Danger close” – odnosi się do technicznego żargonu wojska, którym opisuje się wciąż aktualny protokół zastosowany m.in. w trakcie wojny w Wietnamie, kiedy w jednym ze szczelnie osaczonych australijskich oddziałów zabrakło amunicji, a i połowa żołnierzy była ciężko ranna. Termin „Danger close” oznaczał wezwanie artyleryjskiego wsparcia sprowadzającego się do zbombardowania własnych koordynatów celem zwalczenia przemieszanego z australijskim wojskiem wroga. Wezwanie ognia samobójczego, na który dowódca wyrazić musiał zgodę.
– Każda z pokazywanych na wystawie prac – dotyczących różnych zaistniałych sytuacji – oddaje w końcu naszą nieprzezwyciężalną potrzebę autodestrukcji, a nawet gatunkowej samozagłady. Niezależnie od podzielanych poglądów czy perspektyw, z obiektywnego zapisu zdarzeń wynika przecież, że historia – odkąd była pisana – jest historią powtarzania tych samych schematów opakowywanych w różne formuły w zależności od cywilizacji, kultury czy czasów, ale sprowadzających się do jednego: pomimo dawania sobie zapewnień, zawierania pokojowych traktatów i powielania przysłów o rujnującej niezgodzie, odtwarzamy dokładnie te same sekwencje, punkt po punkcie, a kończą się one tak, jak kończyły setki czy tysiące razy wcześniej – komentuje Ryszard Szozda, wskazując, że bieżące konflikty militarne trawią światową mapę na ponad trzydziestu różnych obszarach.
Ciągnie nas do mięsa
Jedną ze ścian wystawy zapełnią po sufit grafitowe widoki z dronów, służące zrzucaniu precyzyjnych pocisków przez helikoptery krążące nad Irakiem oraz Afganistanem – obrazy naszych, jakby nie patrzeć, sukcesów militarnych.
Podobnie jak drastyczne filmy z kamienowania czy budzące mdłości reporterskie zdjęcia z przeprowadzania wyroków śmierci, wideo z sylwetkami nieudolnie rozpierzchającymi się przed nadlatującym helikopterem ma niekwestionowane wzięcie w internecie. Płynnie zmieniające się kadry w przewadze zapełnia czarno-biały układ architektoniczny miasta, w którym raz po raz porusza się zarys postaci – wtedy dron się zatrzymuje, ekran zalewa rozbłysk krótszy od mrugnięcia oka, a pozostałe z poprzednich zarysów iskierki gasną jak zimne ognie.
– Seria tych obrazów powstała w 2017 r. na wieść o tym, że nasze siły koalicyjne zneutralizowały jednego z najpotężniejszych terrorystów. Oglądając te materiały, zdałem sobie sprawę, że każdy ze śledzonych z zapałem rozbłysków to przecież zapis egzekucji. Kiedy lichy budynek rażony jest takim pociskiem, ktoś w nim na pewno ginie. Myśląc o sobie jako o ludziach wyrafinowanej kultury zachodniej, szczycimy się przekonaniem, że nie bylibyśmy zdolni do publicznego podrzynania gardeł, bo na dzikie barbarzyństwo nie ma naszej zgody. Abstrakcyjne, geometryczne widoki z dronów nad Afganistanem moglibyśmy tymczasem powiesić na sypialnianej ścianie – są niewątpliwie dekoracyjne, a misja koalicjanta polegała w końcu na koniecznej likwidacji celów naziemnych, a nie na mordowaniu – zaznacza Ryszard Szozda, wskazując, jak ogromną oglądalność ma każdy taki rejestr zabijania. Rosnącą zresztą odwrotnie proporcjonalnie do schludności metod kata.
– Reporterska fotografia ofiar pobić, relacje z zamieszek rasowych, wideo z egzekucji czy podniosły wręcz pejzaż z grzybem atomowym… Przemoc nas hipnotyzuje, a widok autentycznej zagłady – jak naprawdę walą się dachy pod naporem jądrowej fali – jest czymś spoza naszych oficjalnych granic. Pornografią z piekła, do której ciągnie nas, jak do surowego mięsa. Dogodność, że mieszkamy na obszarze, na którym akurat panuje pokój i wojna mogła nas w telewizji potężnie zaskoczyć, jest tymczasowa. To instynkt i nałóg, z którego całą populację leczyć musiałby zastęp psychoterapeutów, więc to, że kiedyś w miejscu naszego domu ktoś oglądał będzie wydartą dziurę w ziemi, jest niemal pewne – dodaje artysta.
Ryszard Szozda
„Ryszard Szozda nie jest pierwszym ani nie jest ostatnim artystą, który widzi celowość w utrwalaniu w materii sztuki obrazów przemocy. Rolą takich twórców jest wspieranie naszej pamięci i jest to rola niebagatelna. Jeśli w toku dziejów, jak mantra, powraca stwierdzenie, że oto historia znów zatoczyła koło, to jest ono nasączone rozczarowaniem: przecież obiecaliśmy sobie, że nigdy więcej! Warto rozważyć możliwość, że niebezpieczeństwo istnieje zawsze, lata nad naszymi głowami, jak mały dron bojowy i jest bliżej niż nam się wydaje, ponieważ bierze się ono z nas samych. To, co odróżnia dobre intencje od złych, miłość od żądzy krwi, to czasem tylko sprawna retoryka i coraz skuteczniejsza manipulacja, dlatego czujność i ciągła konfrontacja z pamięcią jest ważniejszym orężem obronnym niż jakakolwiek broń konwencjonalna.”
– ekspertka Stefania Olbrycht, Piękna Gallery
Ryszard Szozda urodzony w 1976 w Krakowie Absolwent Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w 2001 roku. W latach 1999 – 2000 studiował na Wydziale Fotografii Uniwersytetu Duisburg-Essen w Niemczech. Od 2002 mieszka i pracuje w Warszawie.
W swoich pracach eksploruje tematy związane z symboliczną przemocą, zagrożeniem rasizmem, totalitaryzmem czy wojną obecną we współczesnej ikonosferze i bezsilnością wobec nich.
Laureat Nagrody Głównej 13-tej edycji Arte Laguna Prize za tryptyk „Test #03” w 2019 w Wenecji. Współtwórca i reżyser filmu dokumentalnego „Don’t pay me” o negacji konwencjonalnego priorytetu gromadzenia pieniędzy i dóbr. Współredaktor audycji „Ptaki i ornitolodzy” o sztuce współczesnej w internetowym projekcie radiowym Radio Głosy.