W 2016 roku ukazał się niespełna 230 stronicowy przewodnik. No tak, ale przewodnik czego?
A no po PRL-u, a konkretniej po absurdach, które „umilały” życie ówczesnym Obywatelom. Michał Zawadzki w kilku rozdziałach rozprawia się ze absurdalnymi i irracjonalnymi zjawiskami, z których pozostawało już jedynie się pośmiać. A co zabawniejsze, choć to pewna ironia, nie jest to żadna imaginacja autora. Tak faktycznie było i PRL-owcy musieli mierzyć się z tym, co współczesnie znamy z książek i filmów Barei, na codzień.
Struktura książki
Lubię rozkładać sobie książki na czynniki pierwsze, więc zacznę od spisu treści. Autor zrobił coś bardzo dobrego dla czytelnika, a przynajmniej z mojej perspektywy jest to bardzo dobry zabieg. Mianowicie podzielił swoje opowieści na kategorie. I tak mamy Wstęp, Śmiechu warte, Film, Serial, Kabaret, Estrada i uroczystości. Każdy dział podzielony jest jeszcze na opowieści, które są chwytliwie zatytuowane. Jest to moja ulubiona forma pisania tego typu przewodników, więc za to ogromny plus dla autora.
Wspólny mianownik dla czasów Polski Rzeczpospolitej Ludowej.
Jaki jest wspólny mianownik dla wszystkich tych zagadnień o jakich pisze Zawadzki? Czarny humor. Humor, który obnaża absurdy ówczesnego ustroju politycznego i życia codziennego. I pomyślmy sobie, z punktu widzenia współczesnego człowieka. Gdybyśmy żyli w czasach, w których w sumie nic nie można zrobić z obecną władzą, co można byłoby zrobić? Na strajki za bardzo nie opłaca się chodzić, bo jeszcze spałują. Siedzieć cicho? No trochę też słabo, bo w sumie w końcu by ta złość człowieka rozsadziła. Co więc robić? Ano śmiać się! I okres PRL-u w Polsce dla tego rozkwitu naszego typowego, kultowego już poczucia humoru był bardzo owocny. Bo to przecież właśnie wtedy Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar oraz Aleksander Gołębiowski powołali do życia Kabaret TEY i kultową już Panią Pelagię: „Zara będę baba, obróć się”.
To właśnie z tamtych czasów pochodzą też wyjątkowe i ponadczasowe komedie Pana Barei, takie jak „Miś” czy „Nie ma róży bez ognia”, „Poszukiwany, poszukiwana”, a najbardziej znanym i kojarzonym serialem jest chyba „Alternatywy 4”. PRL rządził się swoimi prawami i ówcześni ludzie musieli wykazać się nie lada kreatywnością, aby obejść panujące prawo, niezbyt przychylną władzę i móc czerpać z życia tyle ile tylko się dało.
PRL-em interesuję się od dawna…
…a to dlatego, że właśnie temu okresowi polskiej historii poświęciłam swój licencjat. Bo to właśnie dla toruńskiego muzeum „Dom PRL-u” prowadzę działania promocyjne w mediach społecznościowych i nie tylko. I siłą rzeczy muszę (z wielką chęcią) sięgać po pozycje takie jak ta. Choć tytuł zapowiadał się bardzo obiecująco, to mam kilka małych rozczarowań, które mocno wpłynęły na końcową ocenę książki, ale o tym zaraz. Najpierw zobaczcie kultową scenę „Pan tu nie stał”:
„Panie wsiądzie pan w 125, dojedzie na plac Zamkowy. Tam jest kolumna Zygmunta. Pójdzie pan i mu powie: Pan tu nie stał”
Straszliwa powierzchowność
Przejdźmy do samej książki i do minusów, a w zasadzie jednego potężnego minusa, jaki spowodował, że finalnie książkę oceniam na 5,5/10. Wszystko to wydaje mi się jakieś takie powierzchowne, jakby napisane bez zgłębienia tematu. Nie są to typowe anegdotki, a szkoda, bo może wtedy ta książka byłaby lepsza. Mam wrażenie, że autor rzeczywiście chciał napisać coś super i miał dobre intencje oraz sporo ambicji, ale końcowo gdzieś to wszystko się rozjechało. Niezwykłą bolączką w trakcie czytania było dla mnie to, że kiedy znalazłam coś ciekawego, jakieś zjawisko, które mnie zaciekawiło, to zanim na dobre historia się rozkręciła – już przechodziłam do nastepnego zagadnienia. Moim skromnym zdaniem przewodnik ten wyszedłby znacznie lepiej, gdyby było nawet mniej opisanych zjawisk, ale z większą starannością. Mogłoby być o połowę mniej historii, ale właśnie opatrzone głębszą analizą.
No i jeszcze jeden minus. To już chyba bardziej do wydawcy – za duża czcionka, ona aż boli w oczy. Trochę rozumiem, że mniejsza czcionka mogłaby sprawić, że książka zamknęłaby się w połowie swojej obecnej objętości, ale lepiej tak, niż przesadzić z czcionką, przez którą czytanie staje się niezbyt komfortowe.
Są też plusy
Nie jestem jednak całkowicie negatywnie nastawiona do książki, bo zamysł jest fenomenalny i aż prosi się to, aby autor powrócił do tematu i napisał kolejną pozycję, ale już bardziej pogłębioną. Czytałabym z wielką przyjemnością. Michał Zawadzki bardzo przyjemnie buduje zdania, książkę przeczytałam w niespełna dwa wieczory, więc płynie się bardzo szybko przez przedstawione mroki i absurdy PRL-u.
Sprawdziłam też inne opinie
Zastanawiałam się długo, czy opublikować tę recenzję, bo miałam nieodparte wrażenie, że zbyt negatywnie podeszłam do książki Zawadzkiego. Sprawdziłam zatem opinie innych moli książkowych na polskich serwisach. I w sumie wszędzie przewijało się jedno – zbyt powierzchownie, bardzo skrótowy wymiar humoru Polski Rzeczpospolitej Ludowej.
Czy polecam książkę? Jako jedyną odnoszącą się do humoru w PRL-u nie. Jako dodatkowa pozycja, coś luźnego na wieczór lub dwa – tak, fajnie ją przeczytać.
A jeśli chcecie poczytać coś bardziej pogłębionego na temat humoru tamtych czasów to bardzo polecam poniższe pozycje:
- Jak w kabarecie. Obrazki z życia PRL, autorstwa Andrzeja Klima
- Kronika PRL. Humor w PRL – Iwony Kienzler, której inną książkę recenzowałam już tutaj jakiś czas temu.
- Księga humoru PRL, Marty Hydzik
Temat PRL-u i tamtejszego życia społecznego jest również bardzo ciekawie poruszony w polskim filmie pt. „Hiacynt”, który Agnieszka recenzowała tutaj. Pozycja ta jest dostepna na Netflixie.
I oczywiście bardzo zachęcam Was do obejrzenia twórczości Pana Barei oraz repertuaru kabarerów: TEY czy Kabaret Starszych Panów.
A gdybyście akurat znajdowali się w Toruniu (kujawsko-pomorskie) lub planowali odwiedzenie tego piernikowego miasta, a akurat zainteresowałby Was temat PRL-u, to zajrzyjcie koniecznie na Mostową 13. Znajduje się tam prywatne muzeum, które jest prowadzone przez pasjonatkę.
Możecie też zajrzeć na muzealnego TikToka: https://www.tiktok.com/@domprltorun, bo tam humoru z PRL-u nie brakuje!